Anitko, mnie też było miło cię zobaczyć, choć w końcu nie pogadałyśmy. Już myślę, jak to nadrobić. Może w tym wrześniu? Ale to by nie był weekend... Główkuję.
Wycieczka udana, choć upał straszny. Konior był jednak zamknięty. Na szczęście jest po drodze do Kapiasów. Gaby się z nami zabrała. U Kapiasów spędziliśmy 2 godziny, więc tylko obeszliśmy wszystko, nie kontemplując zbytnio. Zdecydowanie warto tam znowu przyjechać. Spieszyliśmy się do Karoliny.
Dotarliśmy o 17, posiedzieliśmy do 20:30, jeszcze się parę kilometrów po jeżówki od Ani_Asc wracaliśmy.
Gaby od razu odwieźliśmy na polski bus na drugi koniec Warszawy i już o 23:30 byliśmy w domu.
Na liczniku ponad 850 km w te dwa dni.
A Laura spała tylko godzinkę przed Kapiasami, a potem na chwilę nie zmrużyła oka. I gadała bez przerwy prawie. Cały dzień nic nie jadła właściwie, a energię miała za trzech.
Za to jak padła w domu, też nie tak od razu, to spała w poniedziałek do 11:30.
Muszę przyznać, że twarda z niej sztuka.
Takie trasy robi bez marudzenia, bez przerw w podróży.