Justynko, wiele razy już pisałam, że na "zachodzie" brak płotów od frontu to nie moda, a przymus, przymus wspólnot ulicy. Tam frontowe płoty obniżają potencjalną wartość okolicznych gruntów, bo są sygnałem niebezpiecznej okolicy.
Tak samo jak jest przymus zadbanych przedogródków, bo wspólnota "wali" takie dzienne kary, że nikomu nie opłaca się nie dbać o front. Podobnie są wysokie kary za wtargnięcie na czyjś teren (lub zaparkowanie pod bramą, furtką). Policja przyjeżdża natychmiast i mandaty wlepia po kilkaset euro.
Pomiędzy sąsiadami też zazwyczaj są płoty (a przynajmniej wszędzie tam gdzie nasi znajomi mieszkają) i nie tylko w Austrii, ale i Niemcy i ogólnie Beneluxy.
Tak, więc, tentego, nie wszystko jest takie na jakie wygląda...
Aaaa, i jeszcze jako ciekawostka - znajoma w Austrii ma spory ogród (ok. 3000m), a w ogrodzie 40-50 letnie drzewa - tulipanowca, klony japońskie i inne rarytasy. Otóż dwa lata temu sąsiad wezwał komisję z gminy i żądał "przetrzebienia puszczy", bo jemu ten drzewostan nie pasuje do jego ogrodu z trawnikiem i...tujami

No i komisja była. Na szczęście nakazali "tylko" przyciąć tulipanowca o przeszło połowę...