Basiaw
09:27, 22 sie 2011
Dołączył: 19 sie 2011
Posty: 1191
Dzień dobry
Nie znalazłam na tym Forum wątku powitalnego, zaczęłam od pytań o miłorząb, ale jednak kultura nakazuje się przywitać, więc postanowiłam (nie bez obaw...) założyć wątek o naszym ogrodzie.
Mam na imię Basia, razem z moją rodziną mieszkam na swoim od 3 lat i przez ten cały czas przekształcamy totalny ugór w nasz zielony świat. Sporo za nami, sporo jeszcze przed nami, bo choć działka mała, tylko 10 arów, ale z powodu etapowego budowania przez długi czas wiele rzeczy musieliśmy robić tymczasowo. Najgorsze jednak za nami, możemy uznać, że etap przewalających się ekip budowlańców (koszmar...) za nami i teraz w końcu możemy urządzać teren wokół domu docelowo.
Może odrobina historii?
Walkę z trwałym zielichem zaczęliśmy 4 lata temu, rok prze planowaną przeprowadzką. Zaczęło się od próby wydarcia kawałka ziemi na warzywniak poprzez przykrycie jej czarną agrowłókniną, żeby trochę chwasty "wydusić".
W kolejnym roku, wiosną, jeszcze nie mieszkaliśmy, ale pierwsze warzywa były posiane. Na plastikowych stelażach był mały rozsadnik.
Przyszedł lipiec, przeprowadzka, z jednej strony radość a z drugiej, na szczęście tylko chwilami, przerażenie, jak to wszystko ogarnąć, bo i wokół domu nędza i w domu ciągle tyle do wykańczania było. Nasz uroczy przedogródek tak wówczas wyglądał...
Jesienią postawiliśmy szklarnię i ze starego ogródka mąż przeniósł wędzarnię - to ta brązowa budka, którą ktoś wziął za domek dla ptaków
Jeśli nie osłabiłam Was za bardzo, to ciąg dalszy nastąpi
pozdrawiam
Basia
Nie znalazłam na tym Forum wątku powitalnego, zaczęłam od pytań o miłorząb, ale jednak kultura nakazuje się przywitać, więc postanowiłam (nie bez obaw...) założyć wątek o naszym ogrodzie.
Mam na imię Basia, razem z moją rodziną mieszkam na swoim od 3 lat i przez ten cały czas przekształcamy totalny ugór w nasz zielony świat. Sporo za nami, sporo jeszcze przed nami, bo choć działka mała, tylko 10 arów, ale z powodu etapowego budowania przez długi czas wiele rzeczy musieliśmy robić tymczasowo. Najgorsze jednak za nami, możemy uznać, że etap przewalających się ekip budowlańców (koszmar...) za nami i teraz w końcu możemy urządzać teren wokół domu docelowo.
Może odrobina historii?
Walkę z trwałym zielichem zaczęliśmy 4 lata temu, rok prze planowaną przeprowadzką. Zaczęło się od próby wydarcia kawałka ziemi na warzywniak poprzez przykrycie jej czarną agrowłókniną, żeby trochę chwasty "wydusić".
W kolejnym roku, wiosną, jeszcze nie mieszkaliśmy, ale pierwsze warzywa były posiane. Na plastikowych stelażach był mały rozsadnik.
Przyszedł lipiec, przeprowadzka, z jednej strony radość a z drugiej, na szczęście tylko chwilami, przerażenie, jak to wszystko ogarnąć, bo i wokół domu nędza i w domu ciągle tyle do wykańczania było. Nasz uroczy przedogródek tak wówczas wyglądał...
Jesienią postawiliśmy szklarnię i ze starego ogródka mąż przeniósł wędzarnię - to ta brązowa budka, którą ktoś wziął za domek dla ptaków
Jeśli nie osłabiłam Was za bardzo, to ciąg dalszy nastąpi
pozdrawiam
Basia
____________________
Nasz mały, zielony świat
Nasz mały, zielony świat