Kochani u nas w nocy dwa razy burze były, ale głównie grzmiało deszczu mniej. Kraków dzisiaj pływał na maxa

a my wariatki przedzierałyśmy się przez to zalane miasto by dotrzeć do Ogrodu Madzi, wyjechałyśmy za Kraków, a tam już słonko świecić zaczynało i w sumie spędziłyśmy bardzo gorący słoneczny dzień w Jej cudnym ogrodzie

Muszkieterki pogody się nie wystraszyły

Ale pod Bielskiem zniszczeń moc pełno połamanych drzew po drodze i dużych starych drzew, zawsze mi żal bo i wojnę pamiętają, a niektóre to może i obie wojny...
Były też zakupy roślinne, przyznaję się, że poszalałam, ale to moja tegoroczna jedyna radość, ze będzie się coś działo na plus w ogrodzie i będzie na co czekać w przyszłym sezonie. Głównie brałam do łąki i na żyrafową. Ale i dziewczyny poszalały

Samochód był wypełniony po brzegi i całą drogę aż za mocno pachniało.
Z sadzeniem chyba będę czekać, aż ta pogoda się unormuje bo jakbym posadziła, a potem zgradowało to już bym chyba ryczała i wyła w głos....
Wszystkich, którzy mają żal, że nie dałam znać, że do Danusi jedziemy proszę by się nie obrażali, ale mój nastrój jest przygnebiający mocno i po co komu mam serwować takie klimaty. Jeszcze będzie okazja

Ogród Danusi stale się rozwija, przyjedziemy znów i będę wtedy trąbić na prawo i lewo, że jadę