Z przymusu rozpoczęliśmy dzisiaj sezon ogrodowy i porządki na rabatach....nie dlatego, ze chcieliśmy, ale dlatego, ze zmusiły nas rośliny budząc się do życia....w lutym zamiast w marcu, miesiąc za wcześnie.
Wystartowały clematisy, hosty pokazały kły i szok - piwonie!
Nie było wyboru pozbieraliśmy liście i przycięliśmy co suche... na połowie podwórka.
W dwie osoby ( ja i Emuś)zeszło nam się przeszło 4 godziny. A to dopiero rozgrzewka...
Zawsze zaczynałam w lutym, ale od cięcia drzew i krzewów, a w tym roku musiałam odwrotnie od rabat. Nie wiem co jest grane bo przecież śniegu było całkiem całkiem i dość długo, mrozy tez trzymały...może nie duże, ale cały czas z chwilowymi odwilżami, temperatury raczej nie szalały w górę, słońca jak na lekarstwo, a te się budzą jedne po drugich.... nawet jarząb lada dzień pewnie otworzy pąki liściowe bo nabrzmiałe niesamowicie. Nigdy tak nie było nawet jak w marcu przychodziły temperatury po 20 stopni to był to już marzec, a nie początek lutego... mam obawy, że to wszystko przy pierwszych mrozach zmarznie...
Nie zasilone jeszcze niczym, nawet jesienią nic im nie dałam...
Czyżby z nadmiaru wody i że dzień dłuższy o godzinę? Nie wiem co myśleć mam ogród na północnej wystawie. Poszłam z ciekawości do sąsiadki na wystawę południową, u Niej jeszcze wszystko oprócz ciemierników śpi w najlepsze.