Ja od razu w sklepie sprawdzałam czy żywe są. Po wsadzeniu było fajnie, ale potem mi trochę namarzły bo u nas spore mrozy jednak były, o jedną noc za późno nakryłam w inspekcie włókniną i teraz się zbierają w sobie. Duże nie były. Ale jak porównam ten zakup do zakupów mojej mamy w Dom i Sad to nieźle wypadają. Tam nie dość, że cena mega za rośliny to sadzonki mikre do tego sadzone do doniczek dopiero co, jakby zadołowane na czas transportu tylko. Mama akurat hortensje zamawiała, ale nawet pół tej ceny bym nie zapłaciła w realu kupując za takie cieniutkie gałązki, nie maja nawet grubości ołówka, bardziej grubość grafitu z ołówka...
Jakoś tak się przyzwyczailiśmy czasu nie marnować...
Wręcz gdy pogoda nie pozwala lub cos innego wyskoczy to mam wrażenie, ze ten czas zmarnowany , a można by go konstruktywnie wykorzystać Czy to już pracoholizm jest? Mam nadzieję, że nie.