W tym tygodniu pogoda marzenie, tylko ja nie bardzo mam z kim babcię zostawić. Udało mi się jeszcze tylko do połowy środkową rabatę leśną oplewić i obrać jabłka z trzech jabłoneczek.
Zebrałam też fasolnik chiński i poszedł do zupy krem z cukinii bo było ledwo kilka strączków. Nie wiem czy on taki powinien być jak mój bo choć strączki faktycznie dłuższe niż u fasolki szparagowej to jednak przynajmniej o połowę chudsze, mało mięsiste. W zupie po zmiksowaniu smak był nie wyczuwalny.
A dokończyłam oprysk na drodze wjazdowej. Tyle.
Dziś działaliśmy wybitnie remontowo, w ogrodzie nic. Ja wyczesywałam i opalałam deski, wietrzyłam pokoje żeby wilgoć schła, w Gospodzie zaimpregnowałam meble bo tam też wilgoć po tych przeszło półrocznych deszczach.
Emuś działał ze ścianami.
Jutro rękami nie ruszymy
