Ja się dzisiaj z barami brałam z mułem za pas. Myjką ciśnieniową myłam chodnik i drogę. Nie mogłam rozmytego mułu pod ciśnieniem upchać, tyle tego naniosło, musiałam się wspomagać wielką szczotą ryżową do zamiatania chodników, a i to nie umyłam wszystkiego i dokładnie bo woda nie wsiąka tak domoczony grunt. Z gospody wynosiłam wszystko podkładałam styrodury pod meble, napiły nogi od krzeseł i stołu, stołki też. Chodniki mokre suszyłam rozciągnięte na chodniku przed domem. Zamoczyło kufer posagowy po mojej prababci ten co z 10 lat temu odnawiałam. Już się pleśń zaczyna, a dopiero kilka dni minęło. Suszyć próbowałam farelką, niewiele daj, jak w powietrzu tyle wilgoci...
A co dopiero na terenach powodziowych....makabra
Jak już umyłam czytałam wiadomości, a tam w prognozach znów ulewy idą....tak sobie pomyślałam po co ja to robię jak za chwilę pewnie zaleje od nowa... No le jak funkcjonować jak się nie da po chodniku przejść?
W chacie tylko drzwi otwarłam żeby schło, tam jeszcze woda stoi w jednym miejscu