Udało mi się w niedzielę wykraść troszkę czasu na ogród . Ponieważ jest to przyjemność, to nie traktuję tego jak pracy. Czyli z czystym sumieniem można w niedzielę z grabkami biegać
Wiele nie nawojowałam, ale zawsze coś. Zdjęcia z wczoraj.
Zaczęłam od odwiedzin u hortensji. W drugiej połowie tygodnia muszę już wynieść ją na dwór, bo jej przez drzwi nie przeniosę. Najwyżej będę ja kołdrą przykrywać

Runianka i hiacynty rozkwitły nie wiadomo kiedy...

Oskubałam delikatnie liliowce. Jeszcze tak oszczędnie. Konsensus między jako takim wyglądem, a ochroną przed zimnem. Większość to zeszłoroczne liście. I oczywiscie wszędobylskie tulipany, których się pozbyć nie mogę. Pozostałość po "starym ogrodzie". Rosną wszędzie tu w środku liliowca. Cebule w ziemi na ponad szpadel nie do wyjęcia.

Szafirki dziwolągi. Liście wypuszczają we wrześniu i z tymi liściorami zimują.

Te niby bardziej normalne , bo wypuszczają dopiero na wiosnę. Pierwsze niebieskie, a drugie białe. Ale jak nazwać kwiatki szafirkami jak są białe?

Magnolia w pąkach. Może się zdecyduje i jednak zakwitnie wiosną. Dotychczas zawsze kwitła w sierpniu.

Orliki już spore. Rozchodniki jeszcze mikre.

Trochę lepsze doniczkowe...