gdy dotarłam do domu - Admetka

dziękuje

- na wątku w stu paru postach wielu z Was już zdążyło podzielić się emocjami ... bez herbaty i nie w domowych kapciach bo na takie tam nie było przecież czasu wróciłam do Wojsławic

... oglądam i czytam ... i
... Wojsławice są niewiarygodnie pięknym miejscem ... widziałam ten, któryś tam zapewne cud świata po raz pierwszy ... jeszcze nie poukładałam sobie co mnie zachwyciło bardziej .. bogactwo bylin i traw w indywidualnych kompozycjach czy ich monumentalne niejednokrotnie nasadzenia bez litości rzucające na kolana

... nie wiem, na którym to kilometrze dowiedziałam się, że mój ulubiony miskant nie jest tym za jakiego to go uważałam ... a ten, którym on jest nazywa się tak, że nie zapamiętałam

... w sumie to może i nie ważne (uchyliłam się od lecących na monitor słodkich pełnych oburzenia spojrzeń ogrodniczek perfekcjonistek

) bo ...
... choć to co stworzył człowiek a natura przyjęła na bogatych rabatach i w szpalerach wojsławickiego zielonego raju jest dziełem niezapomnianym to dziś ... przy ich święcie

dla mnie pozostało jednak na drugim planie

... spokojnie to sobie oświadczam albowiem sprytnie

powyżej wyczerpałam mam nadzieję pokłady ewentualnego oburzenia

... dla mnie dziś wygrał człowiek ... wielu człowieków konkretnie

... bo to co mają w sobie pasjonaci ogrodniczkowania to wartość absolutnie nadrzędna

... jesteście wspaniali i dziękuję każdemu z osobna i wszystkim razem, że mogłam sobie z Wami dziś pobyć ...

,,,
energia ... humor i to COŚ

bezcenne ...