Kwiaty to chyba dla ochrony warzyw (rośliny fitosanitarne). Np. nasturcja przyciąga mszyce, więc wybiorą nasturcję a nie koper.
Jeszcze kiedyś o korzystnym sąsiedztwie aksamitek słyszałam, tylko nie pamiętam przy jakich warzywach.
Edytuję, bo doczytałam, że aksamitka jest jadalna Kwiaty.
Ha! Ha! Ha! Ja też w zeszłym roku postanowiłam "spróbować" własnych warzyw. Tylko 4 skrzynie 1x2m i mini szklarnia do tego. Też planem awaryjnym było zaoranie i urządzenie rabaty zamiast warzywnika.
Na ten sezon planuję dołożyć kolejne 2 skrzynie, bo na razie nie mam miejsca na więcej, ale już kombinuję gdzie jeszcze wcisnąć "rabatę kuchenną". To wciąga bardziej, niż śledzenie promocji na masło. Gdy spróbujesz swoich warzyw (nawet jeśli będą mniej udane, niż byś sobie życzyła), to na sklepowe będziesz się krzywić. Różnica jest kolosalna. Poza tym w kolejnym sezonie można postawić na jakieś nowości, jedne warzywka się sprawdzą, inne nie, a eksperymentowanie to jest ogromna frajda. Nie pożałujesz decyzji o warzywniku.
Moje dziecko wczoraj się ze mnie naśmiewało do rozpuku...
Znalazłam róże, które chciałam kupić. I żalę się, że muszę zamówić AŻ 5 bo to minimalne zamówienie. Dziecko pyta w czym widzę problem bo ona nie rozumie.
No w tym, że chcę te dwie a muszę zamówić aż 5.
Pół godziny później dzwoni z pytaniem jak się ma mój koszyk?
Hmmm, miałam już 19 różnych odmian.
PS. Macie może u siebie jakieś japońskie róże? Ciekawa jestem jak się u nas sprawują.
Nie zastanawiaj się, "co by było, jakby było". Co się stało, to się nieodstanie. Zresztą myślę, że pewnie lepiej, że Was nie było.
z powojnikami nie pomogę. Mam tylko Arabelle i kołtuniaste
"Kogo nie boli, temu powoli"
Sylwia, znam i taki przypadek. Moja ukochana sąsiadka opiekowała się sama - przez dobrych kilka lat - swoim bardzo starszy już ojcem. Sama była już po 60-tce. Ojciec mieszkał oddzielnie, sąsiadka nie mogła go zabrać do siebie, bo była w trakcie rozwodu a dom należał do męża. Więc jeździła do ojca 3-4 razy dziennie - z posiłkami, z lekarstwami. Była wrakiem człowieka. Rozmawiałam z nią wielokrotnie, że się wykończy, że musi pomyśleć o sobie. Że niech trochę tej opieki przełoży na braci (obaj mieli do ojca taką samą odległość). Bracia umywali ręce, bo ojciec "trudny" jest, tylko sąsiadka umie się nim opiekować. Jednocześnie nie chcieli się zgodzić na dom opieki.
Za moją silną i długotrwałą namową poradziłam jej, żeby pojechała ze mną na jednodniowy wypad (bo ona nie miała ani dnia wolnego), a rodzina niech się w tym czasie zaopiekuje ojcem. Niech rodzina zobaczy po prostu, jak wygląda opieka, z czym sie wiąże i czym skutkuje. Broniła sie, ale tak zrobiłyśmy - dwa razy. Po drugim razie rodzina wyraziła zgodę na dom opieki.
Więc jak rodzice wyzdrowieją, wyskocz z mężem na cały dzień, albo i na dwa. Zrób to dla siebie i swojej rodziny.
O kurczę, zamowienie na bogato…
Ja nie wchodzę na strony szkółek. Przynajmniej na razie się pilnuję no ale dopiero styczeń.
Z tej listy mam Jacarandę (lubię bardzo) i Easy Does It.
Ta druga wsadzona w ubiegłym roku, z gołym korzeniem wiec jeszcze nie pokazała na co ją stać ale ma szansę wysforować się wysoko na liście moich ulubienic.
Kwitła zacnie, powtarzała znaczy kwitnienie. Kwiaty się mocno przebarwiały, od koralowego przez taki truskawkowy pomarańcz do pomarańczowej barwy i takiej wypłowiałej. Piękna i do tego te ząbkowane płatki.
Mam też młodą róże Jalitah, tez ma takie ząbki na płatkach (tez zeszłoroczna z gołym korzeniem)
Czekam na ten rok bo mam sporo róż ale same młode krzaczki.
Pashmina była moim mrocznym przedmiotem pożądania. W pierwszym roku się zachwyciłam i uznałam, ze potrzebuję jej dużo, wszędzie. Tymczasem ubiegły rok to były opady deszczu podczas jej kwitnienia i mój zapał oklapł wraz z jej kwiatami. U mnie sobie kompletnie nie radzi w deszczu i wygląda paskudnie.
Gdybys wpadla na pomysł jakiejś pnącej w takiej kolorystyce to mam odmianę Peach Melba i przepadam za nią. Kwiaty średniej wielkości, pięknie przebarwione. Powtarza kwitnienie. Zdrowa bardzo (do tej pory ma liście i są bez śladu jakiejkolwiek zarazy). Obsadzilam nią pergolę i w tym roku powinna juz ją obrosnąć. Nie mogę się doczekać.
Tess, śnieg padał i był chyba mega, mega mokry
Zastanawiałam się, czy gdybyśmy byli na miejscu straty by mogły być mniejsze?
I wydaje mi się, że nie.
Być może chodziłabym i strącała z krzewów, ale na łamiące się sosny nic bym nie poradziła Tylko stres by był większy gdybym to widziała na własne oczy i słyszała w nocy, że kolejna gałąź "leci"
O powojnikach myślę niezależnie od tego, co nam się teraz przydarzyło
Powojniki na płocie bym widziała, wszystkie możliwe
Ale takie, które w razie konieczności wymiany desek by nie ucierpiały = cięte co roku nisko
Mam wrażenie, że już kiedyś na forum o takie pytałam i nawet dostałam odpowiedź, ale za diabła w moich notatkach nie mogę znaleźć stosownych informacji Są takie???
Tess chyba ze mną coś nie tak, bo też rechotałam pisząc
Ha, ha, mnie też!
Tak Moniczko, ino brać!
Alu dziękuję zrób zdjęcie swojemu hiacyncikowi jak rozkwitnie, a moje ogrodowe mają już kły i zawiązki kwiatów, natura oszalała przez te dodatnie temperatury.
Moje małe cyklamenki ogrodowe wyglądają obecnie tak, dłoń dla porównania wielkości:
Pączki i m się rozwinęły i całość ładnie się zagęściła aha i jeszcze kwitnie mi jednoroczna lewkonia letnia w donicy, co prawda 2 kwiatkami, ale zawsze, Jak tak dalej pójdzie zostanie byliną
Elisko widzisz, do czego to doszło - świnki walają się po plaży
Basiu dziękuję za wszystkie pochwały kiedyś miałam problem z ich przyjmowaniem, na stare lata (jakie stare lata??) mi przeszło
Wow! Zaszalałaś!
Znam lub mam tylko Arabellę, Montana Rubens (wlazł na sam czubek drzewa) i Paul Farges - tego też mam na płocie na wsi.Resztę muszę wygooglać. Choć chyba lepiej nie...
Co mnie podkusiło, żeby zapytać?