Wiejski ogród Magdy
15:39, 15 kwi 2024
Witam serdecznie

Odnośnie orzechów włoskich - one były sadzone na sprzedaż, nie dla walorów estetycznych. Byłam jeszcze małym dzieckiem, kiedy sadził je mój ojciec. Jak już wspominałam (chyba - jeśli nie, z góry przepraszam) ogród wcześniej był typowo nastawiony na dawanie plonów, mimo iż nikt przy nim nie mieszkał na stałe. Dziadkowie spędzali na wsi lato, a jesienią wracali do miasta. Dawniej było w nim jeszcze więcej drzew i krzewów owocowych. Gdyby to zależało ode mnie, postąpiłabym inaczej, wprowadziłabym do ogrodu inne drzewa. To prawda, że taka ilość orzechów włoskich może być kłopotliwa w ogrodzie. Liście nie nadają się na kompost, a i pod nimi niewiele można posadzić. Choć cień się przydaje. Najchętniej zostawiłabym kilka najlepiej owocujących drzew, a resztę wycięła.
Prawdę mówiąc, nie zastanawiałam się nad tym, aby coś posadzić pod brzozami. Jest tam bardzo sucho i słonecznie, a zimą porządnie wieje od Sanu zimny wiatr. Cienia nie ma tam prawie wcale. Jest to zdecydowanie nieodpowiednie stanowisko dla host i brunner. Choć te hortensje na zdjęciu z Wilczej Góry wyglądają obłędnie, nie zdecydowałabym się na taki krok. Hortensje wymagają dużo wilgoci w podłożu, musiałabym więc zadbać o ich codzienne podlewanie, co byłoby dla mnie dość trudne. Na miejscu mieszka wprawdzie mój stryj, ale to starszy człowiek i nie chcę go zbytnio kłopotać (i tak dużo pomaga mi z nawadnianiem ogrodu w miesiącach letnich, kiedy nie pada i susza).
Rosną u mnie hortensje, ale różnie z nimi jest. W cieniu mam raptem trzy ogrodowe i one trzymają się w miarę dobrze, choć też wymagają codziennego podlewania. Mam tylko dwie sztuki Annabell i miałam z nimi w zeszłym roku problem. Nie rosły, wręcz skarlały. Rosły w pełnym słońcu, więc jesienią przesadziłam je pod czereśnię, obok rododendronów. Może tam będzie im lepiej.
Co do terenu pod rabaty - rzeczywiście jest to najtrudniejsze. Ziemia jest gliniasta, ciężka i zbita. Przy rabatach dużo pomógł mi mój mąż (wciąż mam w związku z tym wyrzuty sumienia, bo nie znosi prac ogrodowych). Z wyznaczonych miejsc wybierał część ziemi i przekopywał z ziemią ogrodową kupowaną na worki. Czasem dodawaliśmy też piasek. Ponieważ raz nam się bardziej chciało, a innym razem mniej, ziemia na rabatach bywa różna - w jednym miejscu potrafi być bardziej zbita, niemal sama glina, w innym jest bardzo próchnicza. Cóż, w prowadzeniu ogrodu daleko mi do ideału.
Pryzmę kompostową omijam na razie szerokim łukiem. Nie wiem, jak się do niej zabrać. Nie była ona prowadzona z głową. Wieloletni kompost wciąż jest przysypywany wciąż to nowymi śmieciami, głównie odpadami z kuchni. Nie mam siły przekopywać się przez tę hałdę. Tak, wiem, że powinnam założyć drugi kompostownik. Postaram się coś z tym zrobić w tym sezonie. Jak starczy czasu, może się uda.
Na razie skupiam się na rabatach już istniejących. Początkowo myślałam, że na ogród kwietny przeznaczę cały teren między rabatą główną a orzechami, ale stryj ostudził moje zapędy. Niestety, muszę z nim konsultować takie rzeczy. Cały zeszły rok i 2022 był dla mnie dość intensywny, jeśli chodzi o nowe nasadzenia. Z czasem zdałam sobie sprawę, że sadząc coraz to nowsze rośliny, nie daję sobie rady z pielęgnacją pozostałych. Głównie z odchwaszczaniem, ale też z przycinaniem. Dlatego w tym roku postanowiłam przystopować. Skupić się na tym, co jest. Dosadzę co nieco na rabatę czerwoną i na tym koniec. To pierwszy taki rok, kiedy nie kupowałam wiosną róż z gołym korzeniem. Bylin też kupiłam tyle co nic. I bardzo dobrze.
Dziękuję za wszystkie rady i spostrzeżenia
