W sobotę przywiozłem koński obornik. Dwa "rodzaje": świeże "bobki" - nimi opatulę róże a na nie kompost. Znalazłem również źródełko końskiego przekompostowanego. Przywiozłem przyczepkę - poszła na kompostownik - ale tak mi się podoba jego konsystencja, że chcę załatwić cała przyczepę.
Ewa, czy ten świeży będzie dla róż dobry? Chyba tak, wszak o zabezpieczenie przed mrozem chodzi
Dziweczyny, dziękuję Wam wszystkim bardzo i za pochwałę avatara i za życzenia zdrowia dla M Po dwóch tygodniach męki przynajmniej został zdiagnozowany i wiemy już co mu jest i można prawidłowo leczyć Będzie dobrze
Dziś korzystając z tego, że już się lepiej poczuł zostawiłam Jasia z nim i pomimo mżawki poszłam do ogródka, podziałałam trochę Całe doniczkowo, moja mała szkółka zadołowana, cebule wszystkie posadziłam w gruncie, kurcze ile ich było... nie wiem skąd Obciachałam moją płaczącą wierzbę, bo już u sąsiadki pół korony zwisało daleko, pograbiłam trochę liści i wrzuciłam w kompostownik Od razu lepiej Czekam na wiosnę
I ja tak słyszałem: tylko świnie dają "zimny" obornik.
Kiedyś robiłem duży rozsadnik. W styczniu na 0,6 metrowa warstwę obornika nasypałem ziemi i później siałem rozsadę. Ciepło jej było. Skrzynia była przykryta folią i mimo zimna na zewnątrz folia była zaparowana.
Jutro jadę po koński dla róż. Reszta pójdzie na kompostownik.
Rzeczywiscie rano trawnik wygladal jak srebrny dywan. Bo obecnie jak zielony to ma tam jakies przeswity roznych odcieni zieleni.
Tak po szronie piekny.
W kominku pale i cieplo.
Sporo dzisiaj zrobilam juz koncowka robot, kompostownik uprzatniety, siatka z oczka zdjeta odkurzone liscie przy oczku, roze okopane. U mnie dzisiaj juz byly bryly zmarzniete.
Jutro jeszcze podleje zimozielone oprocz tui dzisiaj puscilam nawodnienie. Nie jest mokro tak sobie, nie wiadomo jaka zima bedzie. Moze byc sucha i mrozna to trzeba podlac.
Zamkniętych to może niefortunne słowo. Raczej w sensie posiadających boczne ścianki. Mogą to być kompostowniki z desek, z palet, z drągów a nawet z samej siatki.
Elu, ni juz chyba po grzybach. A ja dziś ostatnie prace ogrodowe,korzystając z pogodnego poranka.
Liście zgrabione, kompostownik pełny. Róże? Okopczykowane. Cebulowe wsadzone- część w grunt ,część w donice.
Pozostało zwieść daliowe karpy do domu.
Listopad łaskawy, róże jeszcze kwitną, ale najbardziej widoczne są rudbekie.
Dziś ogród mnie przywitał szronem i lodem na kałużach. Koniec balu panno lalu.
Ale ogólnie miałam niezły sezon, a nawet powiedziałabym, ze bardzo dobry.
Udało się nawet wyskoczyć poza płotki.
Teraz planowanie na nowy sezon i czekanie na marzec.
Wszystkim zagladajacym dziękuję serdecznie i polecam się na okres zimowy.
Waldku a możesz mi powiedzieć co rozumiesz pod pojęciem 'zamknięty kompostownik'? Termokompostowniki (plastikowe do kupienia) czy taki np z palet jak większość ma? Bo zastanawiam się czy my o tym samym rozmawiamy.
Pytanie Megi brzmiało: Czy można jeszcze przerzucać kompost ( w org. kompostownik).
Ja też pięknie i obrazowo na podstawie doświadczeń kuchennych przedstawię przerzucanie kompostu.
Robimy omlet. Gdy stwierdzimy, że spodnia strona jest już dostatecznie usmażona chcemy go przerzucić.
Co robimy?
-Zawijamy brzegi do środka?
-Bierzemy widelec i całość mieszamy?
-A może kładziemy patelnię na patelnię o tej samej średnicy i sprawnym ruchem obracamy omlet, przerzucając go na drugą stronę?
Aniu. Ja temat kompostu i kompostowania zgłębiam od dziesiątków lat. Interesują mnie wyłącznie naukowe opracowania których przeczytałem setki. W żadnej tego typu pracy nie zauważyłem nawet wzmianki o tym, że kompost w zamkniętych kompostownikach należy przerzucać. Co innego polecają na różnych stronach, blogach, poradnikach ludzie którym się wydaje, że piszą o ogrodach i ogrodnictwie. W tych artykułach, za które bym nie zapłacił nawet złotówki nie raz czytałem o tym, że kompost należy przerzucać co dwa miesiące, co sześć miesięcy, zawsze jesienią. Mnie takie wypociny nie interesują, ponieważ zanm dokładnie jak przebiega i na czym polega cały proces kompostowania odpadów organicznych.
Skopaną darń spod trawników było odłożyć na bok i miałbyś miejsce w kompostowniku i ziemię pod ręką do uzupełniania dołków na wiosnę. No tego co kupisz
Szalejecie dziewczyny,musi mnie ktoś ogrodowo ukoić bo coś mi idzie opornie a teraz widzę, że w ogrodzie nie ma kompozycji i tak mi trudno ogrodowo jakoś.
No to teraz już Gabrysia coś pokaże - tylko nie bombkę kompostownik
Nie ma tematów z kosmosu. Nie pisałam o jabłkach i kompoście (kiedyś było o jabłkach w kontekście cydru - na razie się teoretycznie nakręciłam i dokupiłam 4 jabłonki jeszcze.)
Nie boję się. Kompost jest zawsze trochę kwaśny, myślę, że mieszanka jaka się tam znajduje sama się wyreguluje (w zimie sypię popiół drzewny). PH sprawdzam czasami na rabatach dla ciekawości. Tak samo jak nie boję się, że mogę hodować grzyby w kompoście z tych jabłek (zdrowe tam nie poszły ale spady i nadgniłe z różnych przyczyn). Kiedyś eM. oponował, jak sypałam spady (były długie dyskusje) do kompostu. Ale nie będę natury sortować. Ziemia rodzi, ziemia przyjmie. A ja nie ingeruję za bardzo w życie sadu, choć obiecuję sobie za każdym razem większą ingerencję (opryski mocznikiem i miedzianem to nadal teoria u mnie).
W sadzie spadły mi najpierw chore liście z jednej śliwy - te zgrabiłam i dałam na spalenie. Ale to było jedyne działanie sortujące.
Przecież musiałabym liście bukowe z mszycą też sortować. Bo jej w całości nie zmyłam.
Sortuję tam, gdzie jest to jakby oczywiste i łatwe: w całości pomidory, ziemniaki (Sylwia pisała o dyni i ogórkach - też nie warto tego dawać, bo rdzy) lądują na ognisku. Liście z róż też.
I dla mnie wiosna jest trudna i sprinterska. Staram się jesienią coś tam wypielić i przyciąć ale udaje się to tylko w przypadku rabat przeznaczonych na wyłożenie obornikiem, żeby było łatwiej kłaść.
Dzięki za info. Tak czy siak, przegapiłam to jesienne wysiewanie. A szkoda ale się nie wyrobiłam. Wiosną muszę się sprężyć. Będzie ciężko, bo u mnie wiosną najwięcej prac z porządkami, bo jesienią staram się jednak zostawić na rabatach liście i igły dla ochrony.
Myślałam że posadzę jeszcze dwa buki, ale już się nie napinam. Jak się uda to dobrze, jak nie to posadzę wiosną. Póki co zadołowałam z doniczkami i przyglądam się czy to dobra miejscówka
Kompostownik masz imponujący. Sporo jabłek widzę. Nie boisz się że zakwaszą? Mam nadzieję że nie wyskoczyłam z tematem z kosmosu ale chyba o tym nie pisałaś.
Astry mają to do siebie, że wystarczy wyrwać łodygę z kwiatem, a często na dole są korzonki. Ostatnio na rowie, w mojej ulicy rósł sobie aster o pięknym kolorze a wziął się stąd, że sąsiadka wywala ścięte łodygi na ulicę, sobie zrobiła kompostownik na ulicy a ja siup. Aster już rośnie u mnie
Facelię siał eM. jakoś na początku września. Ona szybko wschodzi.
Wiosną możesz wysiać facelię albo łubin, koniczynę. W zasadzie wszystko.
Motywuję się wciąż. Przede mną jeszcze wiele prac: coś wykopać, coś zakopać, polatać z grabiami, poobcinać to i owo i zaordynować kolejny (3 kompostownik).
Wiaderko na odpadki? Uzbieralam 1 poczekalam az przestanie sie wytwarzabc plyn i trafilo na rabate-kompostownik.
Powinnam teoretycznie to zakdomuopac, ale mialam inny plan. Wszystko to co uzbieralam- karton, darn, resztki dalii, mieczykow, chwastow, galazek oraz ziemi z doniczek posypalam otrebami bokashi i nakrylam plandekami. Oczywiscie zlewane woda i mokre. Teraz niech sobie bakterie beztlenowe dzialaja.
Nie jestem zbyt rzetelna w zbieraniu odoadkow ale wiaderka sa fajne.
To, ktore ukonczylam na koniec wygladalo jak w dniu wrzucania do niego odpadkow - wszystko utytlane w otrebach ale ani troche nadgnite. Pachnialo kiszonka.
Czyli wyszlo.
Nastepne uzbierane wiaderko zaleznie od pogody i mozliwosci kopania dolka w ziemi - trafi albo do dolka i tam dokonczy swoj proces, albo doczytam jak to jest z przetrzymywaniem tego w worku na smieci do wiosny.
Zdjec nie ma. Jakos nie czulam potrzeby dokumentowania smieci.
Edit: a rabata wyglada tak:
Jest za domem wiec tylko ja ja ogladam i nie wzbudza sensacji.
Dodam jeszcze, ze plyn odlewany z wiaderka rozcienczam woda i podlewam domowe kwiatki - tzn. Glownie pelargonie przyniesione z dworu - maja sie dobrze
Nadmiar zlewam do sloika z zakretka bo przyciaga muszki owocowki. Podlewam jak jest okazja.