Wiał ciepły halny od południa. Śnieg się stopił. Ale grunt zamarznięty.
Wyciągnęłam donice z cebulowymi do szklarni dla wiosennego pędzenia, przycięliśmy drzewa i krzewy (radykalnie), przycięłam żywopłoty z choiny (potem ptaki mają już gniazda i nie ma jak), graby i lekko buka po wierzchu.
Podcięłam gałązki klona (ale już płakał - natychmiast go zdezynfekowałam prawdziwym spirytusem, jeździłam sobie bowiem taczką po ogrodzie z buteleczką spirytusu).
Wygrabiłam łąkę narcyzową, bo te najwcześniejsze ('February Gold') już się pokazują.
Wyrównałam derenie od góry, wycięłam troszkę traw tu i tam. Z jednej strony też wycięłam hortensje wiechowate.
Stwierdziłam, że śliwa jedna jest do całkowitej utylizacji - gumowatość na całego.
Opryskam jeszcze sad miedzianem.
I po tym wszystkim stwierdziłam, że z moją kondycją nie jest najgorzej.
Pszczoły też się obudziły , siedziały na kępce krokusów i na ciemiernikach, bo leszczyna już przekwitła.
Aneto, jak chcesz na rozsadę to dopiero ok. 5-10.04. One przecież kiełkują po tygodniu w ciepłym. Posiane za wcześnie wybujają, nie będziesz ich 2 razy przesadzać, bo one tego nie lubią za bardzo.
Jak do gruntu to od początku do połowy maja. Ja sieję tak jak ogórki "na Stanisława" (8.05.).