No to przyszedł czas i na mnie, żeby pokazać tu swój obraz nędzy i rozpaczy, a w zasadzie to już 2 obrazy. Proszę o pomoc bo już głupieję z powodu tych roślin. Około 5 lat temu moja mama dostała na prezent magnolię Susan. Miała ok. 60cm wysokości i była zdrowa. Po jakimś czasie zaczęła chorować- jej liście na obrzeżach schły i robiły się żółte. Pączki się nie rozwijały lub rozwijały i miały mini listki. Pryskałyśmy ją wszystkim czym tylko się dało, zmieniłyśmy ziemię na torf, podlewałyśmy, chuchałyśmy i dmuchałyśmy, a roślina robiła się coraz mniejsza. W końcu wymyśliłyśmy, że liście mogą zasychać od mocnego słońca. Przesadziłyśmy ją do dużej donicy, rok później znów do ziemi
W tamtym roku wyglądała tak
a teraz wygląda niestety tak
Wiem, już, że na liściach robiły się jaśniejsze plamki od wody z kranu i, że nie powinnam jej podlewać po liściach, ale dlaczego jej gałązki robią się czarne i muszę je skracać aż do momentu gdy nie są żywe. Była wiele razy pryskana miedzianem. Parę dni temu sypnęłam jej mniejszą połówkę garści Bioponu do magnolii. Nie wiem już co robić
Na otarcie łez mama dostała drugą magnolię - Ricki lub Nigra. Jakiś tydzień stała w doniczce, bo nie miałyśmy dobrego podłoża, a z tą chciałyśmy już wszystko zrobić od początku do końca dobrze. Wsadziłyśmy ją w końcu do torfu dla magnolii pomieszanego z ziemia kompostową. Po pewnym czasie zaczęło się z nią robić to co z tą pierwszą. Przeczytałam, że to szkodnik, ale nie mogły się zarazić, bo są bardzo daleko od siebie. Też została opryskana miedzianem. Żadna nie ma żadnego pączka, ale obydwie są żywe. Przycięłam im czarne, martwe pędy, a tą drugą wykopałam i sprawdziłam korzenie. Okazało się że od lata nie złapała się ziemi, a końcówki korzeni miała jakby ugnite i ciemne. Czy to możliwe, że od nadmiaru wody????????
Tak wygląda ta druga
Obydwie były porządnie opatulone na zimę włókniną i przysypane liśćmi od dołu
Czy jest jeszcze dla nich ratunek?