Bog, krokusy tegoroczne
Hania, to wersja "w ostateczności". Trzeba być przygotowanym na każdą ewentualność moim zdaniem. Nie jestem ruskim trolem

Benzyny mam jeden bak i więcej mi nie trzeba, z nadzieją że kolejnym razem zatankuję. Rodzice nigdzie się nie wybierają, ale oni mają kopciucha więc mogą mieć ciepło w domu. Boję się o córkę, a jak jednak doszłoby do ataku i nie będzie gazu to zamarzniemy tutaj. Wystarczy że elektryczności nie będzie to podłogówka też nie działa więc znowu - zamarzniemy.
Internetu nie będzie - nie moge pracować - zero kasy. Więc tak, zwiewam gdzie pieprz rośnie. Rodzicom będę mogła pomóc stamtąd - skądkolwiek.
Czytam, wierz mi. I nadal się boję. Lotnisko za płotem. Zwłaszcza jak w nocy nie mogę spać i nie wiadomo czy samoloty (których normalnie po nocy nie ma) to jakieś zaopatrzenie czy już się coś dzieje a ja o tym nie wiem. Ale słyszę. Nie panikuję, ale jak pierdyknie to zwiewam, sory.