Nie zawsze ulegam modzie, jestem zdania, że pewne rośliny, w pewnych miejscach zawsze się obronią, kwestia zestawienia. Myśląc "rabata osiedlowa" oczami wyobraźni widzę m.in. żywopłot z bordowych berberysów, sadzonych za mojego dzieciństwa wszędzie, zapuszczone krzaczory, często z mączniakiem, rzucone na trawniku, podobnie tawuły szare, japońskie sadzone wzdłuż dróg. Jednak nowoczesne podejście do komponowania roślin pozwala "stare" ale za to sprawdzone i wytrzymałe rośliny odkryć na nowo w nowych aranżacjach, w połączeniu z różnymi nowszymi odmianami, łanami ozdobnych traw czy bylin. Wiadomo też, że dzięki ogrodowej modzie można poznać mnóstwo nowych roślin w zaskakujących zestawieniach i pokochać miłością bezwzględną.
Ja mam tak, że koło pewnych gatunków mogę przechodzić zupełnie obojętnie, owszem zachwycą mnie róże w cudzych ogrodach, ale w ogrodniczym nawet na ten dział nie idę, podobnie mam z rododendronami, choć jak byłam w czerwcu w Karkonoszach to mnie zachwycały swoją dorodnością, wielkością- nigdy wcześniej nie widziałam takich gigantycznych okazów. Obok bylin i traw nie przejdę nigdy obojętnie i chciałabym "prawie wszystko" ☺ Lubię gatunki łąkowe, zachwycam się przypadkowymi niezwykłymi kompozycjami jakie tworzy matka natura. Mam też słabość do "zwykłych niezwykłych" tawuł japońskich i pęcherznic a jeżówki też kocham te najzwyklejsze.
Skąd te moje tendencje w wyborze roślin? Nie wiem, po prostu tak czuję ☺ Gdybym miała duży ogród, to pewnie bym poszła śladami Pieta Oudolfa, gdzieś byśmy się w połowie drogi pewnie spotkali...