Podejmujemy kolejną próbę odgruzowania warzywnika. Zdjęć nie wstawiam, bo łoczy nadal krwawią, ale melduję posłusznie, że przynajmniej obsialiśmy wszystkie wysokie skrzynie:
Zlikwidowaliśmy rozwalony stelarz na fasolnika, co leżał ze smętnym wyrzutem od połowy jesieni. Wycięliśmy wszystkie suche badyle, również na łączce kwietnej, zlikwidowaliśmy część rozklekotanych niskich skrzyń (poddały się bez walki

), co wymusiło poprzesadzanie na tymczasową miejscówkę wiosennych kwiateczków, ale trzmielikowi nie zrobiło to większej różnicy:
A na koniec przenieśliśmy zaniedbaną mini plantację truskawek w inne miejsce:
Plecki bolały, oj, bolały, przez następny dzień chodziłam jak robocik z przykurczem