Spadających liści orzechowych już jednak nie bardzo, więc moja leniwa dusza wykoncypowała takie oto obejście tematu zasypywania rabat przez te rzezimieszki (tej zielonej siatki z odległości kilku metrów wcale nie widać):
Jest tak sucho, że jedyne grzybki jakie rosną na początku września to te drewniane, przytargane z latosich targów roślinnych i rolniczych w Kościerzynie:
Zostawiam pochwały dla zbiorów, szczególnie owocowych W moim młodym mini sadzie owocowym nadal czekam na taką obfitość.
Kiedyś na forum była dyskusja o dzwonkach irlandzkich, które nie bardzo chcą współpracować, rosną rachitycznie, albo wcale. Twoje zdają się zaprzeczać tej teorii. Czym je karmisz, że takie dorodne są?
Przyglądam się Twoim rabatom przy domu i żywopłocie(na przedpłociu). Zdecydowanie za wąskie są. Miskanty, hortensje i inne krzewy za chwilę mocno się rozrosną i będą potrzebowały sporo przestrzeni. Pomyśl o dodaniu im przynajmniej 50-100cm przestrzeni.
Co za patent na orzechowe liście! Koniecznie do skopiowania. Ja moje do tej pory wygrabiałam z rabaty miękkimi grabiami, ale i tak maltretowały co wrażliwsze rośliny (mamy dość podobny zestaw podorzechowy ) Musze tylko wykombinować szybki montaż i demontaż, bo na cały sezon to nie dam rady oglądać takiego widoku
Hej Zuziu, dziękuję za pochwały sadownicze, i Ty doczekasz się swoich plonów- ten sad jest oczkiem w głowie teścia i ma wiele, wiele lat ( w sensie ten sad, teść to 60-letni młodzieniaszek ) .
Dzwonki tak średnio współpracowały, wysiewałam je do wielodoniczki, nie wszystkie wykiełkowały. Ta zaciszna miejscówka chyba tylko im sprzyjała, w innych miejscach w ogrodzie były już "takie se", co skwapliwie próbowałam zataić
Rabata przy domu jest niestety niepowięszalna, bo weszłaby na jedyny przesmyk prowadzący do sadu ( będziem marudzić i przesadzać pewnie za rok, czy dwa- ten typ tak ma ), z kolei ta na przedpłociu jest już o wiele szersza
Oj zdecydowanie nie jest to najmilszy dla oka widok, więc rozstawiam to moje siatkowisko tylko na czas najintensywniejszych liściowych opadów Nie wymyśliłam jeszcze szybkiego sposobu montowania tego ustrojstwa, ale wolę już te wygibasy niż, jak to określiłaś, maltretowanie roślinek grabiami i przemieszczanie wysypanej na rabacie kory.
Skoro o teściu była mowa, to zaprezentuję Wam również pieczołowicie hołubione przez niego datury, które od wielu lat zimują w garażu ( w tamtym roku mieliśmy problem z żółknięciem liści):