U nas dziś w końcu trochę zmoczyło. Już taka skorupa się zrobiła, że nie można było pracować w niektórych miejscach. Wszystko odetchnęło. Ja też

Jest ponuro i chłodno. Ale to nic, niech trochę nasiąknie ziemia.
Oj, dziś jeszcze z padalcem się nie przywitałam

Mam pięknego pod folią. Co dzień idę otworzyć rano namiot i mówimy sobie dzień dobry, pytam ile zjadł na śniadanie



Małomówny, ale po wyglądzie stwierdzam, że zadowolony.
Tak sobie chodzę ostatnio i myślę, że nie będę miała ogrodu ogrodowiskowego. Dlaczego? No właśnie... Dzięki temu, że pod folią ścieżka nie wyplewiona, pełna kwitnącego chwasta o fioletowych kwiatach, mam tam pełno owadów i padalca, który na tej ścieżce ma się gdzie skryć. Wokół namiotu też pełno chaszczy i zapewne miejsce zamieszkania tychże padalców. Stary jałowiec, który mam chrapkę wyciąć, aż kipi od jaszczurek. Próbowałam go wczoraj rozgarnąć, żeby zobaczyć jak to wyciąć, a tam się co kawałek coś rusza. Sterta gałęzi, którą w sobotę dokładaliśmy do ogniska miała w sobie gniazdo, to ze zdjęcia na poprzednich stronach. Żal ogromny, ze nic już z niego nie będzie, bo ptaki już do takiego odkrytego gniazda nie wrócą. Spodziewałam się różności, ale nie gniazda w hałdzie próchniejących drugi rok gałązek i to niecałe pół metra nad ziemią. Te chaszcze z kwitnącymi kaczeńcami to ulubiony wodopój ptaków, jak oczyszczę, miejsce zbiednieje. Długa trawa w sadzie jest siedliskiem świerszczy, trzmieli i innych nie wiem nawet jakich stworzeń. Nie mam sumienia tego zniszczyć. To nie żale, absolutnie, nie po to to piszę, zeby narzekać. Tylko takie usprawiedliwienie dla tego co widać na zdjęciach w porównaniu do zdjęć innych wypielęgnowanych ogrodów.