Dziewczyny, miło, że wpadacie. Pozdrówka ślę. Byłam wczoraj we Wrocławiu i twierdzę, że w tym roku nie jesteśmy opóźnieni względem Wrocławia ani trochę. Forsycje, śliwy kwitną w pełni od tygodnia, magnolie rozkwitną lada dzień, płatki już na wierzchu, tylko rozchylić. Ale to niestety w mieście, nie u mnie na wsi. Ja do miasta mam prawie tydzień opóźnienia. Ale i tak jest już pięknie. Idę się ogrodować, albo jak to Pszczółka pisze - przepaść w ogrodzie. Bardzo mi się podoba to określenie. Z pracą się w miarę obrobiłam (reszta już nie taka pilna), trzeba korzystać z ładnej pogody.
Zagrzmiało, błysnęło, zawiało i lunęło. Mam chwilę, to odpiszę na zaległe posty.
Dziś zaczęłam ciąć wrzosy, ale niewiele mi się udało. Jeszcze zdążę, jeszcze nie bujają w górę. Ale mam już wielkie poduchy z tych wrzosów. Nadziwić się nie mogę, że tak urosły.
Marzena, a u Ciebie to spokój, nie?
Gabrysiu, wstawię zdjęcie tych, które jeszcze nie posadziłam. Wcale tak imponująco na zdjęciu to nie wygląda. A teraz po przycięciu to już w ogóle...
I co imponująco?
Tu widać, że trzcinniki krótkowłose już ładnie "idą". Będzie z nich pociecha!
Witaj, Magda (chyba dobrze pamiętam). Dzięki.
U nas wszystko z rozmachem, ale niedopieszczonym. Nie ogarniam przecież. To chyba widać, ale chyba nie całkiem mi to przeszkadza. Trochę.
Byłam, wdziałam, ale nie umiem pomóc. Ja też nie mam pojęcia jak ona to wszystko widzi i czuje. Dobrze, że daje radę.
Nie, Anita. No coś Ty! Jak znajdę czas, to się jutro doedukuję i napiszę co zalecają, ale nie obiecuję.
WIesz, że ja swoje limki dziś ciachnęłam bardzo nisko - ok. 10 cm nad ziemią. Ale moje młode. chude patyki miały.