Jestem, jestem. Kuruję się. Kiepsko mi idzie.

Dzięki za pamięć, troskę i udział w konkursie, w którym prefidnie nie przewidziano nagród.
Zęzoludkiem byłam, ponieważ wg moich kompanów na żaglówce...ciągle (!?!) spałam na łodzi. Ale żeby nie wypaść za burtę, przytomnie kładłam się w najniższym jej punkcie, czyli zęzie.
I tak, w obliczu Neptuna, zostałam ochrzczona Zęzoludkiem.

Ot i cała historyja!
Kto był najbliższy prawdy?
Chyba Juzia, bo wodę musiałam wylewać, ponieważ podczas przechyłów zalewała plecki i chlapała niemiłosiernie.