Gdy nie będzie już ryzyka dużych przymrozków.
Jeśli róże mają dodatkowe okrycia, to powoli można je ściągać, pod agro czy igliwiem za kilka dni zaczną się parzyć, z kopcami z ziemi można jeszcze poczekać, aż ustabilizuje się pogoda.
Liście, gdy zacznie się wegetacja powinny same opaść, ustępując miejsca świeżym, ale lepiej je oberwać, bo pewnie są na nich zarodniki grzybów, które po spadnięciu na rabatę przyśpieszą rozwój chorób.
Jeśli to jest róża wielkokwiatowa, herbatnia, to trzeba ją przyciąć, dzięki temu będzie gęstsza i wypuści nowe pędy.
Takie róże tniemy w zależności od tego, jaki krzew chcemy uzyskać - silniej tnie się krzewy wówczas, gdy mają mieć piękne, duże kwiaty na długich pędach (z przeznaczeniem na kwiat cięty).
Słabiej, wyżej przycina się róże, które mają obficie kwitnąć, za to pędy będą krótsze, a kwiaty mniejsze.
Ogólnie rzecz biorąc zwykle tniemy na wysokości 30-40 cm.
Róże parkowe, które powtarzają kwitnienie też się przycina, zwykle tniemy je na 1/3 wysokości.
Tylko te, co nie powtarzają kwitnienia i róże pnące zostawiamy w spokoju, można je prześwietlić po kwitnieniu, ale to w przypadku starszych okazów.
Nie wiem, czy chodzi o tą?
To 'Elmshorn', na mój nos, to zapach jest dość słaby.
Wydanie późno jesienne tej róży zdecydowanie bardziej do mnie przemawia niż czerwcowe.
Ta
to Perle d'Or, jej zapach jest zdecydowanie dobrze wyczuwalny .
Aniu, takie róże przetrzymuje się w chłodni, w temp. poniżej 5 st.C, w jasnym miejscu.
W tej sytuacji nie potrzebują ziemi, nie wymagają podlewania.
Jeśli nie masz takiej możliwości, to pozostają donice lub ich zadołowanie w jakimś innym miejscu.
Ale pamiętaj, że każde ich wkopywanie i wykopywanie narusza delikatne, młode korzonki, co bardzo źle wpływa na rozwój krzewów.
Andziulka, w ten sposób możesz trochę stracić na ich wzroście i kwitnieniu, bo będą potem regenerować swój system korzeniowy.
Nic im się nie stanie złego, ale takie zmiany miejsca osłabiają róże pod kątem kwitnienia i pod kątem zdrowotności.