Robię w miarę staranne zapiski ogrodowe i wyszło mi że wrzesień i październik bardzo mało pracowałam w ogrodzie. Ale w listopadzie to nadrobiłam i mam za sobą 4 udane dni w ogrodzie ha.
Sporo zrobiłam co nie oznacza że to koniec. Zresztą ja nie wiem co to koniec prac, to aura kończy albo życie i tyle.
Kompost ogarnięty, skrzynie przewalone, opróżnione i już napełniają się - to mnie cieszy zwłaszcza że z jednej skrzyni był cudny kompościk
ogarnięte skrzynie warzywne, wypełnione prawie po brzegi tym złotem
ogarnięty jagodnik - bardzo z grubsza - detale wyłażą
maliny nie oplewione - po ścięciu widać co tam się nasiało
a w kwaterach z porzeczkami nasiało się orlików od groma - lubię ja te kwatery są ładnie oplewione ale z orlików plewić nie będę
wykopałam większość dalii - suszą się
schowałampelargonie jakoś musze przechować
suszą się kanny, begonie i eukomisy
i wstawiłam do garaży agapanty z przyciętymi liśćmi - doczytałam się że w zimie się agapantów nie podlewa więc tego się trzymam - do marca
powsadzałam jeszcze moje zdobycze które długo czekały czasem kilka miesięcy
no ale to tak jest, teraz można przyciąć coś wysadzić, przesadzić i to coś wsadzić - w sierpniu było jeszcze upalnie,wrzesień lało, październik lało więc teraz mi się to udało
6 listopada ze zdumieniem utrwalałam co jeszcze kwitnie
kalina
róże i lwie paszczki
rudbekie