Basiu, coraz intensywniej myślę o roślinach odpornych na suszę, jako że nadal ani kropli deszczu. Irysy miałam przed laty ale teraz nie mam - brak miejsca. A nie, mam syberyjskie, dają radę podlewane trochę.
Z tego dobra które mam dobrze spisują się krzewy, drzewa (tylko śliwa wiśniowa), z bylin praktycznie bez podlewania bodziszki różnej maści, zwłaszcza korzeniaste i runianka. Oczywiście lawenda, kocimiętka, piwonie, pragnia - przy podlewaniu znajdą się niekiedy w zasięgu zraszacza. Trawnik wygląda coraz żałośniej. Gdyby nie obawa że znowu zaniemogę z powodu kręgosłupa lub stawów już bym się brała za jego likwidację w niektórych miejscach, zwłaszcza że pomysły na nowe nasadzenia są.
Magara, dobrze myślisz

. Wieczorniki zachowują się podobnie jak naparstnice. Ja robię tak: najczęściej wycinam kwiatostany, zwłaszcza teraz kiedy na jakieś samosiejki tu i ówdzie mogę liczyć. Tej części przy ziemi zazwyczaj nie chce mi się wyrywać więc jeżeli jest miejsce i nie robi bałaganu to ją zostawiam. Co z nią dalej się dzieje trudno mi powiedzieć bo nie zwracam uwagi. Ale sądząc po zaschniętych kwiatostanach widocznych na wiosnę na pewno część z nich żyje w następnym roku. I kwitnie. Na twoim miejscu chcąc mieć przychówek i kwitnienie w następnym roku bym poświęciła swój zmysł estetyczny i pozostawiła jeden kwiatostan żeby nasiona mogły dojrzeć i żeby się wysiały. Możesz im pomóc przechodząc obok i trącając ręką. Wiem, taki badyl drażni, ale czego się nie robi dla idei

.
Na większą kępkę w następnym roku bym nie liczyła, moje zazwyczaj są mniejsze. Czy przetrwają do kolejnego roku - nie wiem.
____________________
Jola, nieco na zachód od Trójmiasta -
Ogród z przeszłością (+)
Wizytówka (+)
Znowu na wsi - aktualny