Dzień dobry. Nie wiem czy to właściwe miejsce na ten temat, ale jestem nowicjuszką na tym forum więc spróbuję najpierw TU.
W moim dość naturalnym ogrodzie około 10 lat temu wysiało się drzewko

Rosło sobie za szopką ogrodniczą od strony płotu sąsiada i nikomu nie przeszkadzało - ba! nikt nie wiedział o jego istnieniu.
Kiedy szopka zaczęła grozić życiu i zdrowiu postanowiliśmy ją rozebrać i na tym miejscu powstał plac zabaw dla dzieci. Drzewko - wówczas około 120cm wysoka samosiejka - urzekło nas swoją wolą istnienia

i dlatego zostało. Teraz jest już całkiem spore i zdrowe.
Niestety dzisiaj zauważyłam dziwne zmiany na korze. Wygląda jak jakaś choroba albo ..... niech mnie ktoś uświadomi że to nieprawda ... jakby je sąsiad od góry podlewał jakąś trucizną :/ Drzewko rośnie tuż przy płocie. Kiedy je odkryliśmy kila lat temu, tego sąsiada tam nie było. Był nieużytek. A teraz - kłóci się to z jego wizją ogrodu idealnego. Wiem , bo mi o tym mówił i pytał czy go nie wytniemy. A teraz zobaczyliśmy te dziwne zacieki.
Wstawię fotki żeby było wiadomo o czy mowa. To nie jest żywica. Nie jest tłuste ani klejące. Raczej jak jakiś chemiczny roztwór. Rdzawego koloru - wzięłam próbkę palcami.
Czy ktoś potrafi mi powiedzieć co to może być? Zajęta jest jedna gałąź. I to od góry. Nie sięga do ziemi ten zaciek - być może mogę usunąć "chory" konar. Ale najpierw chciałabym wiedzieć czy to choroba samoistna czy "pomoc" osoby trzeciej.