Wtrącę swoje trzy grosze bom do tablicy przez same "Belferki" wywołana.



Mój Figo był na zabiegu tylko dlatego, że mamy sukę w domu, która może będzie miała młode. Dwa razy do roku pies miał taką traumę, że większej wyobrazić sobie nie umiem.
Ja chałupy nie poznawałam codziennie po powrocie do domu, nie mówiąc już o znaczeniu wszystkich kątów, mebli i czego się dało. Jak ją tylko wyczuwał to JAZGOT był niemiłosierny (pomyślałby ktoś, że go ze skóry obdzierają).


Jak Widzicie- to był mus.
Potem okazało się, ze pies ma hemofilię i tylko dlatego miał takie kłopoty po zabiegu.
Dziś można żyć.



Pies się nie męczy, a i wcale nie jest gruby (20 kg)- Jest niższy od Figa Kasi i masywniejszy, ale na pewno nie jest zapasiony.


Juleńko- decyzja zależna jest od wielu czynników, każdy sam na swoje pytania musi sobie odpowiedzieć i wybrać to co jest dla niego najlepsze.
