Oj tam, oj tam, nie powinnam się wypowiadać, bo ja nowa jestem i nigdy żadnych spędów wielgachnych tego typu nie robiłam, ale ... własnie dlatego, że mnie to kupe stresu kosztuje.
Myślę, że Małej Mi chodziło o "subtelne"

zwrócenie uwagi i Bogdzi, i gościom, ze warto myśleć o gospodarzu jako dysponującym miejscem, a goście niech dowiozą małe co nieco. No i ja wiem, jak to jest z radami typu: ". Dlatego apeluję do Bożenki by nawet 1/4 wesela nie robiła Idź lepiej i ten czas spożytkuj na wzdychanie do swoich piękności". Bo to nic nie wnosi. I tak, jak ktoś się przejmuje, to się urobi, bo inaczej spokojnym być nie może. A jakby wiedziała konkrety i że tego się po trochu uzbiera (tak, jak zaproponowała Mała Mi, żeby zadeklarować mniej więcej, co kto weźmie), to już wie, że z jego strony wystarczy, jeśli zrobi goracą herbatę lub zimne napoje, jak upał. No i koszyk z chlebem postawi do sałatek. A i tak przecież trzeba talerze, szklanki, sztucce, etc. naszykować. ...
Sory za wtracanie w Wasze sprawy, sory. Ale jakoś tak mi się tu wpisało.
Kondzio, Ty jesteś moze wyjątkiem, ale niejednemu facetowi do głowy nie przyjdzie, że to huk roboty z takim towarzyskim spotkaniem. Nie obruszaj się. Ton Małej Mi taki, jak zwykle przeciez
Wszycy fajni jesteście. A ogrody macie boskie i doswiadczenia, którymi się dzielicie, bezcenne, dziękuję.