Ptaków co prawda nie liczę, ale lubię na nie patrzeć, jak na tarasie siedzą i obskubują "rodzynki" winogron (u mnie tylko naturalne karmniki).
Mam jednak ptasią historię, którą Ci Bogdziu "sprzedam".
Jakiś czas temu sikorka rozbiła się o szyby szklarenki, słońce świeciło, pewnie ich nie widziała biedactwo. Stuknęło głośno, wyjrzałam po chwili, bo mnie tknęło, a tu na śniegu i mrozie siedziała ta sikoreczka. Wzięliśmy ją z moim synem do domu, włożyli do kartonowego pudełka, nalałam jej wody na spodeczek i wsypałam trochę słonecznika. Długo ptaszek dochodził do siebie w cieple, w końcu można go było wypuścić, bo rwał się do lotu i mam nadzieję przeżył. Akurat pracowałam tego dnia w domu, syn też wyjeżdżał później, gdyby nie to, moje koty pewnie miałyby mięsne śniadanie.
Na pamiątkę zrobiłam jej zdjęcie w tym pudełku, zaraz wkleję

. Bo to chyba sikorka, prawda?