Tamaryszku.. po to jest forum, aby wymieniać sie opiniami, spostrzeżeniami, dyskutować.. nawet jak sie nie zgadzamy z opinią drugiej strony, bo zawsze jest w tej opinii jakieś ziarnko prawdy, kwestia tylko czy potrafimy to ziarnko zauważyć Nie widzę powodu dla którego mielibyśmy usuwać posty czy wypowiedzi, jeżeli one nikogo nie obrażają... nie są agresywne i nie czynią nikomu krzywdy.. Jestem może gospodarzem swojego wątku, ale to forum ogrodnicze.. i to powinno być priorytetem
Też jestem młodym ogrodnikiem (chodzi o doświadczenie) i popełniłam/popełniam wiele błędów.. i na nich się też uczę. Nie przypisuje sobie nieomylności.. ja tylko przedstawiam tu swoje doświadczenia.. i jak to z moim ogrodem było. To co piszę to są moje obserwacje i odczucia, nie narzucam nikomu niczego.. tak jak i nie bronie pisania i nie nakazuje czytania.
Już pisałam, że chciałam ogród bezproblemowy, ekologiczny.. ale chcieć a mieć... nie zawsze idzie w parze.
Po tych kilku latach ja też doszłam do podobnych wniosków czyli:
- sadzić tylko rośliny silne i sprawdzone ( dopuszczam eksperymenty z nowościami, ale jak nie wychodzi, to bez żalu.. miejsce na nowe )
- przystosowane do naszego klimatu (bez konieczności okrywania na zimę, i tu bezwarunkowo tylko odporne )
Piszesz, że
Twój organizm jest olbrzymi, bo stanowi fragment ekosystemu który składa się z puszczy Kampinoskiej czy jej otulin z lasem... Mój organizm jest mikro systemem.... to działka w mieście (kiedyś gęsto zabudowana wieś z domkiem przy domu i zabudowaniami gospodarczymi, gdzie każdy fragment ziemi był uprawiany, to tereny biednej Galicji) i myślę, że tu trudniej wypracować (a raczej odtworzyć od nowa) organizm co sie rządzi swoim ekosystemem. Ale i tak mam dobrze, bo kilka kilometrów od siebie mam las.. U mnie powoli też powstaje taki ekosystem. Mam dużo ptaków (jak sie wybudowaliśmy to w poustawianych karmnikach, czy wiszących słonikach przez 2 lata nie widziałam ani jednej sikorki), mam jaszczurki, żaby, ropuchy, jeża, zaskrońca nawet w pobliżu widzieliśmy. Ogród już tętni życiem.
Na rośliny i ich równowagę myślę też przyjdzie czas... Pierwsze 2 lata były bez żadnych oprysków (chciałam ekologicznie), potem przyszły plagi i chemia , ale w tym roku walczyliśmy tylko z przędziorkami..
Ważne aby wiedzieć do czego dążyć...
Ważne by nie popaść w skrajny szowinizm... znaleźć złoty środek.. ze swoim sumieniem.
Na pewno nie pozwolę by moja praca z powodu jakiś chorób czy szkodników poszła na marne. I będę walczyć o rośliny które coś dopadło..
Nawet w rezerwatach czasami sie ratuje to i owo..
Ogólnie dobrze rosną mi byliny Wszytko wyższe niż u innych... tzn u innych na forum czy z opisu rośliny. Ale jest masakra z przędziorkiem... więc są zniszczenia na masowa skalę.. Część bylin też pada, ale nie wszystkie lubią moje warunki... więc ja ich też nie lubię
Z drzew to klony, mają sie dobrze i to chyba jedyne drzewa które u mnie nie chorowały
Każdy ogród jest inny.... i nawet na potencjalnie takich samych warunkach u jednych rośnie a u innych nie... to żywy organizm...
Ja nie mam czasu na zabiegi pielęgnacyjne, bieganie z opryskami czy nawożeniem.. to duży ogród.. 28 000metrów.. jak na jedne łapki pani w średnim wieku, która pracuje zawodowo.. musi być małoobsługowy. Mąż kosi trawnik... karmi ptaszki i rybki.. ale resztę robię ja..
Za dużo pracy i kasy mnie kosztowało zrobienie ogrodu i z powodów że tylko eko... jak znów coś dopadnie ..to będę ratować. Ale walczę by nic nie dopadało I to teraz priorytet numer jeden
Ale to może wynikać z charakteru, bo jestem raczej wyrozumiałą do wszystkiego.. i u każdego znajdę coś co ma uzasadnienie... wyjątkiem jest kłamstwo i chamstwo.