Jak zwykle dopadło mnie lenistwo nad którym nie potrafię zapanować. To co musi być zrobione w domu to jest a reszta to abstrakcja. Potrzebny mi był reset w związku z tym spakowaliśmy się w piątek wieczorem i w sobotę wyruszyliśmy całą ferajną w góry.
Kocham nasze Tatry miłością dozgonną, mogła bym tam zamieszkać choćby zaraz. Ponieważ Juluś jeździł w wózku, więc ograniczyliśmy się do " płaskich" wędrówek. Podglądałam troszkę ogrodów, podziwiałam widoki które o każdej porze roku mnie zachwycają.
detal z Krakowa
jura
Zakopane. Nie ukrywam że mógłby stać tu również mój dom