W piątek wzięło mnie na wiosenne porządki w ogrodzie…od samego rana złapałam grabie, sekator i do roboty… Z listy ogrodowych prac już odhaczono:
- resztki jesiennych liści zgrabione
- wygrabiony też cały trawnik (przy okazji klątwa ogrodników, czyli znienawidzone kretowiska – unicestwione)
- w „mini sadzie” przycięte gałązki porzeczek, agrestu i mini kiwi,
- wyczyszczone ze zeschniętych liści krzaczki poziomek
- przycięty krzak jagody goi
- usunięte (mało atrakcyjne o tej porze roku) zwiędnięte liście host
- ujarzmiony nadmiernie rozrastający się bluszcz na „zielonej ścianie”
- po krótkim telefonie instruktażowym do Popcarol niektóre trawy straciły swoje czuprynki (między innymi: mozga i spartyna)
- podlane odżywką rododendrony
- wyczyszczony filtr w systemie nawadniającym
Po czterech godzinach… sponiewierana przez własny ogródek…padałam z nóg, a jeszcze do wtaszczenia do samochodu zostały dwa ogromniaste worki niechcianych śmieci
a tu mój „mini sad” zanim wpadłam do niego z sekatorem…
i po…
i jeszcze nagroda za moją pracę (sorki za mało wyraźną fotkę, ale jakoś tak się „cyknęło”…)