Madzia wiesz co? Mogłaś ostrzec że dla czyżyka to budkę się na minimum 8 metrach wiesza. W szoku byłam. Em jeszcze nie wie bo dopiero z Łodzi wróciliśmy i on na zakupy a ja miałam znaleźć info o ptaszku. Masakra. Jak ty wlazłaś tak wysoko? Nasza drabina ma chyba 5 metrów. Załamie się chłopak
____________________
Monika. Gdybym tylko mogła nie wychodzić z ogrodu...
jankosia – w nocy słodkości nie było…tym razem naszło mnie za coś słonego…były chipsy Lay’s o smaku zielonej cebulki
Luki – nooo, zajefajne są !
jankosia – Monia, dla czyżyka to nie trzeba tak wysoko wieszać budek.
To jerzyki potrzebują wysokości, bo wylatując z budki spadają w dół zanim podejmą swobodny lot. Jerzyk wylatując z otworu budki spada w dół ok 6 m i dopiero potem nabiera wysokości. Tak więc aby mógł się swobodnie wzbić w górę musi mieć na to sporo miejsca. Przed wejściem do budki nie może też być żadnych przeszkód w postaci np. zbyt blisko rosnących drzew.
Tak przynajmniej wyczytałam w necie ale może jeszcze zapytaj Bogdzi. Też chciałam, zrobić budki dla jerzyka, ale właśnie ta wysokość mnie powstrzymała. Najlepiej wieszać je pod dachem na jakiejś wysokiej ścianie, bo wtedy nie sięgasz do nich z drabiny tylko włazisz na dach i od góry się do nich dostajesz. Ja mam taką wysoką ścianę, ale jakoś nie bawi mnie łażenie po dachach na takiej wysokości, więc jerzyków u mnie nie będzie.
Dziś przyjeżdża do mnie na kilka dni mój pierworodny syn. I wiadomo…wpadnie głodny i stęskniony za domowymi obiadkami (ciastem też nie pogardzi), narobi zamieszania (bo… a to jakieś zakupy, a to jakieś sprawy nie cierpiące zwłoki, a to właśnie w samochodzie cieknie olej a mamusia ma znajomości i auto naprawią „na wczoraj”), powywraca wszystko do góry nogami (bo od mamusinego porządku też na pewno się już odzwyczaił). Jednym słowem przygotowuję się na atak tsunami lub innego żywiołu o dość gwałtownym działaniu.
W związku z powyższym dziś na szybko o „szmaragdowym”.
Temperatury raczej na plusie, słoneczka jednak brak. Śnieg stopniał i już zapowiadało się że będzie ładnie, ale potem znowu przyszły chmury i na przemian padał: deszcz, śnieg, deszcz, śnieg, deszcz. Zaczęło też strasznie wiać, zrywając mi wcale nie mały kawałek papy z garażu, tak więc w chwili obecnej przecieka mi dach w ilości 1 wiaderko wody na godzinę….masakra. Będę musiała jak najszybciej (to znaczy jak przestanie padać i troszkę przeschnie) zrobić cały nowy dach, więc budżet znacznie się uszczupli, a biorąc pod uwagę wydajność finansową mojego portfela nowych roślinek w ogrodzie raczej w tym roku będzie mało.
Jeśli chodzi o wiosenne roślinki to, oprócz już wspomnianych kilka dni wcześniej, kwitnących ciemierników raczej całkowity zastój. Budki lęgowe w stanie nienaruszonym przetrwały wietrzysko i wiszą sobie nadal czekając na skrzydlatych mieszkańców.
I to na tyle…lecę do kuchni bo mięsko w sosie osiągnęło temperaturę słońca i właśnie się przypala a i serniczek w piekarniku za chwilę będzie wyglądał jak jakiś zwęglony meteoryt.
No nie właśnie Czytam wszędzie że dla czyżyk niżej gniazda nie zbuduje. Nawet na tej stronce którą podsunęłaś jak wejdziesz w czyżyka to piszą o tych ośmiu metrach a przy samym schemacie budki jest info żeby zawiesić na dwóch metrach co zupełnie się kupy nie trzyma. P.s. Jeszcze czyżyka od jerzyka odróżniam hahaha Generalnie mój małż się wypiął i stwierdził że tak wysoko i to na świerka wspinał się nie będzie ani teraz ani do czyszczenia budki więc budka nadal w garażu Rano doszliśmy do wniosku że powiesimy nisko to jerzyk się nie wprowadzi ale zawsze jakiś wróbel czy sikora skorzystają Mam nauczkę No i chyba facet słusznie zauważył że po co ms wieszać budkę na świerku skoro tam zwykle i tak jest pełno gniazd. Nie sądziłam że tyle zachodu z tym będzie. A miało być jak u ciebie- trzast prast i po krzyku
____________________
Monika. Gdybym tylko mogła nie wychodzić z ogrodu...
jankosia – no faktycznie, jest tu pewna nieścisłość. Ja powiesiłam 4 budki dość niski a jedną na wysokości ok. 3,5 metra. Jak nie czyżyki to może jacyś inni lokatorzy się wprowadzą. Po cichutku liczę na pliszki, bo bardzo śmieszą mnie te maleństwa.
pestka56 – O ja cccie …nietoperze ?!! Powiem szczerze…boję się tych stworków.
Już jestem.
Syn marnotrawny pojechał zabierając za sobą prowiant przynajmniej jak na podróż dookoła świata, mieszkanie ogarnięte i doprowadzone do stanu używalności, a ja korzystając z pięknej pogody oddałam się temu co lubię najbardziej.
Za nami piękny weekend. Prawie dwa dni spędzone na działce, więc podziałałam troszkę ogrodowo.
Trawnik wygrabiony i posypany dolomitem z saletrą amonową. Kretowiska w ilości 3 sztuk rozgrabione, więc śladu po nich nie ma. O dziwo, brak jakichkolwiek oznak bytności nornic….i dobrze, bo co roku wiosenny trawnik wyglądał dzięki tym małym stworzonkom jakby przejechała po nim glebogryzarka.
Trawy przycięte, wyczesane i wyskubane. Wszystkie berberysy także podcięte. Hosty wyczyszczone z zeszłorocznych liści. Pan Platan też leciutko podcięty…tak tylko delikatnie aby wymusić zagęszczenie.
Rododendrony podlane miksturą Bogdzi (podlane a nie opryskane, bo opryskiwacz się zepsuł…trzeba zakupić nowy). Przycięty także owocowy krzewostan w mini sadzie.
Posprzątałam też trawnik na przedpłociu…czego tam nie było…oprócz całej taczki „suchego” wygrabiłam 3 puste flaszki po Żołądkowej Gorzkiej, całe stosy papierów i woreczków foliowych, jedną rękawiczkę roboczą bliżej nieokreślonego koloru, oponę od rowerku dziecięcego, Bożonarodzeniową gazetkę reklamową z Kauflandu i …plastykowy słupek pikietażowy (to taki słupek montowany co 100 metrów przy drodze, na którym umieszczony jest numer kolejnych kilometrów drogi).
W sumie po wiosennym sprzątaniu pozostało 5 wielkich worków śmieci….ufff.
Podsumowując - w „szmaragdowy” jest już ładnie i czyściutko, ale za to mój kręgosłup boli mnie w trybie jednostajnie ciągłym.
Z mniej ogrodowych rzeczy…postawiłam tzw. stempel w garażu, bo cieknąca z dachu woda uszkodziła jedną z krokwi, która była łaskawa pęknąć i się wygiąć tak, że dach wygląda teraz jakby miał się w każdej chwili z hukiem zwalić.
Był też dekarz…wymianę dachu wycenił na 4000 zł…no cóż, nie wiele zostanie kasy na nowe roślinki do ogrodu….buuu. Decyzja już podjęta - wymiana dachu przewidziana na pierwszą połowę kwietnia.
W piwnicy, jak co roku, mam mini basen, więc zmuszona byłam wypompować z niej wodę. Ale to już zrobiła za mnie elektryczna pompa, która aby wypompować mój 40 cm zbiornik wodny, pracowała mon stop przez 4,5 godziny.