jolanka – hi hi, już taka jestem…trochę zwariowana i szalona…idę przez życie z maksymą „mogę wszystko, nic nie muszę”…więc dlaczego nie spróbować spadochronu…?
Margerytka40 – Asia, zawsze możesz powiedzieć, że lepiej mieć lęk wysokości niż kompleks niższości…ha ha
rozark – znalazłam, ale będą dostępne w sprzedaży dopiero wiosną, a ja potrzebuję teraz…szukam więc dalej
Ivvvona – Gemini Moon dzięki Tobie wpisana na listę chciejst. Jest śliczna.
Margarete – nieee, skok na bungee jakoś mnie nie rajcuje…wolę spadochron lub paralotnie… Chcesz skoczyć ze mną?
Gosia no fakt, karmienie to nie lada wyzwanie, ale są i na to sposoby.
sposób 1 (najprostszy i bardzo wygodny) – na czas karmienia wychodzisz z domu (kawusia u koleżanki, Galeria Handlowa, długi spacer itp.), a ktoś cię po prostu wyręcza w serwowaniu „obiadu”.
sposób 2 – w zoologicznym kupujesz najbrzydszy „obiad” jaki jest aktualnie w sprzedaży (tak, żeby było jak najmniej żal). Potem zakładasz rękawice spawalnicze (bo obiad lubi nieraz ugryźć), łapiesz „obiad” za ogon i wrzucasz do terrarium, po czym szybko wybiegasz z pokoju. W moim przypadku, teraz do pokoju wchodzą zaprzyjaźnieni „fotoreporterzy” (tj. moi przyjaciele, rodzina, znajomi syna), którzy filmują i obfotografowują całe wydarzenie. I to oni właśnie informują mnie, czy już czas na „drugie danie”. Tutaj następuje powtórka z procedury karmienia zaczynając od: ... zakładam rękawice spawalnicze…
Choć niekiedy bardzo trudno to jednak można się przyzwyczaić. Wszak nasi praprzodkowie też musieli sobie upolować obiad.
PS. Całe szczęście taki obiad serwuje się tylko raz w miesiącu, bo nie wiem czy dałabym radę częściej...