OOo... rety z prac sobotnich nie wiele wyszło... dopadła mnie chyba jakaś grypa żołądkowa... i tak się przeszfendałam cały dzień.... jedyne co to upiekłam chlebuś, przepikowałam troszkę pomidorków... (nie mam pojęcia gdzie je posadzić...), porozkopywałam do końca różyczki... trochę popracowaliśmy u sąsiadki (wiecie my dwa ogrody obrabiamy), tzn powycinaliśmy takie chaszcze...
Piotruś pograbił i rozprawi się z kretówkami.... i pozbierał moje pozostawiane wszędzie kupki z plewionkami, poobcinanymi z krzewów gałązkami i zgrabionymi liśćmi... hi hi...
To moja zmora... gdzie coś robię w ogrodzie, to zostaje kupka... hi hi i jakoś nigdy nie zdążę ich pozbierać bo muszę albo lecieć do Anielci, albo zacznie padać, albo muszę obiad już robić, albo chleb kończyć, wyjmować albo coś... i M. tak chodzi za mną i je zbiera hi hi... że też ma cierpliwość...
Ale chciałam wam pokazać sezon zawilcowy u mnie.... tylko jakoś nie umiałam ująć tych zawilców żeby je widać było... łany nikły w zieleni...
____________________
Chatka Baby Jagi
Mój Blog http://domekbabyjagi.blogspot.com/