Hmm ten rdest mnię się podobuje...

Hortensja tyż tylko lawendy pod nią nie posadzę
Słuchajcie, wczoraj mąż wybrał sobie z trzech "gotowców", jeden. Zrobiłam więc listę roślin (cała karta A4) i dziś rano pojechałam do centrum ogrodniczego w Al. Karakowskiej. Chodzę Ci ja tam, próbuje cos znaleść i nic... Opisy w stylu "floks biały" - ale jaki? jaka wysokość??? Na próżno szukac informacji na etykietach więc próbuje u obsługi.... Każdy mnie odsyła na byliny a ja poraz nie wiem który mówie, że każdy mnie tam odsyła i nikt nic nie wie.... Jakaś Pani, która tam sprzątała mówi "z bylin będzie ktoś o 11 lub 12" - no ręce mi opadły. Obsługi masa a nikt nic nie wie. Wkurzyłam się troszkę, zabralam Kube i poszłam na drugą stronę ulicy do innego centrum. Łażę tam, szukam ale z opisami jeszcze gorzej... Idę do babki i pytam czy ma taki a taki krzew... Ona mówi, że sprawdzi. I faktycznie otworzyła atlas (bo nazwy polskiej krzew nie miał) i mówi, że nie ma tego ale może zaproponować forsycje bo to z tej samej grupy. Podziękowałam bo mój "wybór" kwitł na biało

Zachęcona tym, że Pani się tak "wysiliła" pokazuję jej tą całą listę. Ona czyta i mówi " Pani pójdzie na byliny tam część z tej listy jest" No to ją pytam na jaki kolor kwitną rozchodniki wielkie a ona, że "nie wiem bo nie kwitną jeszcze" i musiłaby sprawdzić a nie ma czasu..... Powiedziałam kobiecie, że miło tak powiedzieć klientowi, który chce mase kasy u niej zostawić, i że właśnie go straciła. Wyszłam i nie wiedziałam czy mam się śmiac czy płakać.... Tak ludzie w Polsce chcą zarabiac pieniądze....