czytam o kici i bardzo się smucę, nei dość że stan się nie poprawia to i czas jakby gra na niekorzyść
notabene jak to sie stało to ernest jest mocno teraz na zew. pilnowany. chodze za nim krok w krok i po 10 min. sipu do domku.
Wlasnie dlatego wcale mi nie zalezy zeby robili mi droge asfaltową
Teraz jest gruntowa, wysypana tluczniem i samochody jezdza 30km/h, jakos te 500m mozna przezyc
A poza tym cale szczescie ze trafila mi sie bardzo plochliwa kotka i wcale sie na dwor nie wrywa a jak wychodzi to na szelkach i barzo powoli brzuchem po ziemi
Wcale mi tez nie zalezy zeby ja przyzwyczajac, a niech sie boi, lepiej dla niej
A stara jest jak pies, obchod wkolo domu i wraca,
a jak ktos z nas jest to wtedy chodzi przy nodze, lezy na fotelu z nami, caly czas przy nas a za plot to nawet nie mysli wychodzic
Siada czasem przy siatce i sie gapi co tam na zewnatrz
Oj biedne te zwierzaki, wielu kierowcow wcale nie uwaza na takie male, a na te duze to tylko dlatego zeby sobie samochodu nie uszkodzic...
Nie, ten od gościa ze zd. woli, na pobudzenie nerwów (po konsultacji z naszą wetką + wetką z ostrego dyżuru w Łodzi - ok). Nowy, niemiecki jest w tabletkach, podaję rozkruszony na proszek wymieszany z masłem... jak po 3 dniach nie zadziała to po kocie
można czekać, ale to raczej się "samo", z casem nie naprawi. Wszyscy trzej mówią że albo leki ją odblokują, albo nic w tego, bo codziennie więcej mocznika i czegośtam jeszcze dostaje się do krwi, nerki są coraz bardziej obciążone, a leki też w tym nie pomagają (najpierw dostawała sterydy na obkurczenie rdzenia z milionem działań ubocznych
Kurde....też trzymam...bardzo mocno!!
Karola tak o nią walczysz, że musi biedaczka się wziąć w garść...
Moje kociaki dachowe latają wszędzie...ale tych człowiek nie upilnuje, zwłaszcza , że mam ogrodzenie umożliwiające latwe wyjście.
Ale taż czasami zerkam z lękiem jak samochody jadą gdzie te moje łapsurdaki leżą.. Życie niestety...