Przywiozłam 0,5m3 torfu, tj caaałe auto zawalone 11 workami po ok 50l każdy. Ważyły chyba z tonę, auto tak przysiadło że bałam się jechać. Dobrze że M tego nie widział
Kotka odsikana, leki podane, kolejne o północy.. zwiększyłyśmy dawkę do max, biedny zmordowany kociak

Okropnie mi go szkoda
Ma szansę do środy. M będę odwizoć na tramwaj w czwartek wyjeżdżam do soboty... Wetka mówi że zawsze może jej cewnik założyć, na czas mojej nieobecności, tyle że -jak sama przyznała - to nie rozwiązuje problemu. Kotka 5tą dobę nie sika sama. Z cewnikiem tym bardziej "zapomni" jak to się robi

Odwlekanie nieuniknionego, chyba
Połowę torfu rozsypałam w rowie pod borówki, z grubsza wymieszałam z rodzimą ziemią, paroma workami kompostu i workiem wiórek iglastych. I ciemno się zrobiło

Jutro sadzonko, jeśli czas pozwoli. I na wierzch druga część torfu z worków.
Jeśli czas pozwoli, bo zaraz po pracy z kitką do sikania... ale może się zdziwię któregoś ranka... chciałabym.