Generalnie po tygodniu nieobecności w domu załamałam się widokiem ogrodu - chwasty po pas, róże straszyły przekwitniętymi kwiatostanami i czarna plamistością na dole, bukszpany rozczochrane i z przyrostami tak z 15 cm, tawuły japońskie nie ścięte, ślimole zeżarły mi dalie, mszyca znowu na różach i drzewkach owocowych...
Lubicie werbenę?
A jej siewki wyrywać lubicie?
Bo je mam chyba dosłownie wszędzie i ciągle rośną nowe:
Ale nie czas się rozczulać nad sobą i, korzystając z reszty urlopu, wczoraj i dzisiaj pryskałam, wyrywałam, cięłam, obrywałam, rozsypywałam, ogławiałam i tak dalej. Oczywiście pozostało jeszcze roboty tak na co najmniej da dni, ale już jakieś światełko w tunelu jest.