Miejscami wygląda tak
i nieszczęsny rów
widać jak wysoko woda szła na prawym brzegu, bo lewym wylała, gdyby nie to, że zdążyliśmy brzeg jeszcze podnieść przy kładzeniu brzegów to miałabym zalane budynki znowu
A tak wylało na boisko
A taki obraz nędzy i rozpaczy zastałam w warzywniku
Sylwuś komunikaty podawali, i co z tego jak za każdym razem żwir nam splywa z wodą i drąży sobie kanały...samochodem nie ma jak dojechać do domu i mieliśmy awarie praďu przez tydzien, ale to się zmieni jestem dobrej myśli
Ciesz się boś Szczęściarz
Ja się załamałam prawie. Taki ten rok ciężki był, tyle walki o rośliny, a w jedną noc załatwione na amen. Już nie mówię jakie ilości świeżego chwastu i jakiego dorodnego po tym tygodniu jest.
Nie wiadomo, sprzątać czy plewić, podwiązywać czy wycinać. A do tego dopóki nie podeschnie o koszeniu nie ma mowy bo kosiarkę w błocie utopimy i nie wszędzie można się już dostać.....buty można zostawić w bagienku.
Dzięki Agatka W nocy pewnie będę obmyślać plan działania, bo dziś z tej bezsilności złapaliśmy się dalej za rów, ale to mordęga była istna.....
Tylko, że nikt za nas tego nie zrobi, nie mówiąc o zabezpieczaniu przed kolejnym wylewaniem......tylko czy będa oczekiwane skutki.....czas pokaże czy to się sprawdzi.