U mnie było 10+ i gdyby nie deszcz, można by podziałać w ogrodzie.
A tak to tylko wyglądałam przez okno.
I tylko lampki na choinkach łagodziły ponury nastrój.
A ja już tak przyzwyczaiłam się do bezśnieżnych Świąt, że brak śniegu teaktuję jako normę, a nie rozczarowanie. Aczkolwiek chętnie dałabym się miło zaskoczyć.
Też na plusie, całą noc padało, białego nie wiele, błoto, na cmentarzu masakra była takie bajoro.
A teraz już piernikiem zapachniało w całym domu i staramy się jakoś do tych świąt nastroić inaczej.
Szkoda, że cała rodzina jednocześnie spotyka się tylko na weselach i potem na pogrzebach. Jedni odchodzą od nas robiąc miejsce kolejnemu pokoleniu. Przykro, że to nowe pokolenie nie będzie miało okazji poznać swoich przodków.
Cykl życia się zamyka w kole. Ale przez to nie boli mniej....niestety.
To prawda, każdy rok inny, rośliny rosną, zmienia się obrazek w ogrodzie. Coś mi sarny wokół ogrodu tej zimy krążą i zające w ilościach potrójnych. Bażanty już na stałe zamieszkały i ptactwo wszelakie. Bez zabezpieczeń było by licho z roślinami, a tak jest szansa, że zające do wiosny wszystkiego nie zjedzą. Choć gdyby teraz tyle śniegu nasypało co np. 15 lat temu to i siatka nie stanowiłaby przeszkody dla sarenek
Sylwia smutny czas dla Was nastał - tulę mocno.
Takie bezśnieżne Święta to już standard, trzeba oczka na to przymknąć i doceniać to co mamy. Pospacerowała sobie po ogrodzie razem z tobą w górę i w dół. Oczka śnieżkiem nacieszyłam, ale Wasz ogród życiem tętni pomimo zimy.