Ojej, ale dużo. Ja przesadzania nie lubię, unikam jak ognia. Małe rośliny, to jeszcze tak, ale drzewa lub co innego, ciężko u mnie, tak wszystko powiązane.
Irenko, ja też wolałabym nie szaleć z przesadzaniem roslin, ale skoro były posadzone za gęsto, to teraz jest potrzeba, by te nasadzenia rozluźnić...bo aż wołały latem o krople wody, które ciężko tam docierały...
Halinko, skoro właściciele drzew nie pilnują rozrastających się gałęzi, to spada to na nas niestety, bo inaczej powstałoby masę szkód na naszej stronie.
A przecież tak nie powinno być, bo każdy sadząc rośliny przy samej granicy powinien mieć świadomość, ze to kiedyś urośnie i przejdzie do sąsiadów... A czy mocno tniemy? To co wchodzi na naszą stronę...Brzydko mówiąc przy samej d...e, a niech spróbują zwrócić uwagę, to wówczas usłyszą gorzkie słowa prawdy...
Tak Basiu...wszystko zaczęło się od tuj - gold (tych wysokich), posadziłam je na 4 strony świata (to symbol mojej 4 osobowej rodziny) i okoliłam rabatą w kształcie serca...ale po 2-ch dniach przerobiłam rabatę w czterolistną koniczynkę. Jej kształt zaakcentowałam maleńkimi badylkami bukszpanu ukorzenionego samodzielnie, w środek posadziłam trawki kostrzewę siną, następnie po latach doszły tuje Danica {kulki), no i z biegiem lat wzdłuż ścieżki doszły krokusy oraz czosnki...wszystko wyściółkowane szyszkami sosnowymi. Po zewnętrznej stronie są wrzosy Robert Chapman - jestem w nich zakochana...wiosną są zielonkawe, pod koniec lata kwitną na fioletowo (str.492}, a jesienią czerwienieją i w takiej formie zostają przez zimę...Na śniegu wygląda to super... Ale sie rozpisałam...