Słoneczko potrafi wydobyć czar nawet ze zwykłego kamienia.
Zajście jest teraz mało uczęszczane, bo wszyscy drepczą przez "moje" schody bo krócej. Spędziłam 2 dni ostatnio ze śrubokrętem w ręku żeby wyczyścić schody (te z foty) z mchu, chwastów, igieł sosnowych i liści....końca nie ma to dłubanie...jedno zrobię....drugie zarośnie na amen
Mam wrażenie, że idzie ku lepszemu, bo gonitwa z lekarstwami za młodym się rozkręca, a to znaczy, że ma się lepiej.
Mój eM jest nietypowy w tej kwestii, bo chory do pracy chodzi....ale wiem, że Twoja teoria nie wzięła się znikąd
U nas od ucha się zaczęło....leczenie dało tyle, że ucho się wyleczyło a wszystko zeszło niżej....tak sobie trochę kasłał, brał syropki....został w domu oczywiście....gorączki nie było....poszliśmy do pediatry - a tu taka niespodzianka....nie mogłam uwierzyć....
I tak sobie już 3 tydzień siedzimy w domciu, a zapowiada się i czwarty...
U nas też jest walka przy wychodzeniu z domu...zawsze się spóźniamy...
Mój ma pretensję, że zawsze mam coś do zrobienia, tak jak on - "już - tylko..."
Ufff - aż zaniemówiłam.
Takie porównanie - zwaliłaś mnie z nóg....to tylko pozory...dużo urywam z kadrów, bo dużo jest jeszcze do schowania.
Rabaty planuję przy domu i wzdłuż ogrodzenia, żeby zniknęło "lotnisko" (czytaj - wieeeelka wykostkowana pustynia) sąsiada i widok na jego garaże.
Chcę jeszcze żeby mi coś fajnego spadało z góry po murkach na dół - trzmielina, floksy szydlaste i takie tam.
Na środku nic nie planuję bo też lubię przestrzeń.
Za życzenia dziękuję i odwzajemniam
Marysiu, to nie dom tylko fragment budynku gospodarczego - do zburzenia, za nim jest trawnik, za trawnikiem górka, a za górką dom - brzmi jak wstęp do bajki, ale to już koniec
Nie chcę psuć tej przestrzeni tylko jeszcze bardziej uwolnić (np. przez domolkę budynku), a planuję odgrodzenie się od sąsiadów, bo to oni mają ten ładny widok, a ja niestety nie.