A teraz trochę smutków....
Cisza u mnie od kilku dni...pisać się nie chciało, bo serce się kroi. W piątek wieczorem o 21:30 przez Strąkową przeszło gradobicie. Siwy dym jak mówią, świata nie było widać, tak waliło. Dzieci ze strachu pod kołdrami...a ja z przerażenia oczy wywalałam. I niby te kulki nie takie wielkie, ale z jaką siłą!
Trwało to może 40 minut. Pioruny i grad, wiatr i potem ściana deszczu. Rynny się pozatykały, podwórko całe w wodzie. Wiele tu przeżyłam (powodzie), ale nie gradobicia.
Bałam się pójść na szkółkę...tyle tam bylin. I liściastych krzewów. Ucierpiały hortensje (Annabelki i Unique), ostróżki, rozchodniki olbrzymie, gaillardie, naparstnice, rudbekia cała posiekana, Lobelie, Floksy wiechowate nawet młode sadzonki gaultherii. I wiele innych mniej lub bardziej. Szkoda mówić.
Kiepski rok. Najpierw w maju zima przez 3 dni -7, potem nie lepiej i śnieg, a teraz grad. W polu na pszenicy też trochę strat. W ogrodzie również, u mamy kilka domów dalej wybiło ogórki i pomidory (mama prowadzi warzywnik, my już z racji braku czasu nie), zielone borówki pod krzakiem.
U mnie w ogrodzie również trochę strat. Lilie znów oberwały ( najpierw maj, teraz to), funkie sieczka, róże kwiaty też, ale nie wszystkie i hortensja aspera. Moje piękne begonie, te które nie były pod daszkiem również posiekane, i pelargonie rabatowe i zwisające. Wszystko inne się jakoś regeneruje. M. wczoraj latał z opryskiwaczem Asahi i Switch i pewnie coś tam jeszcze, bo zaraz przez te uszkodzenia gotowa wejść szara panna (czyli tak nazywana przeze mnie szara pleśń). Asahi jako regulator wzrostu, żeby pobudzić wzrost nowych liści. Poszedł też od razu nawóz.
Przez to wszystko nie chce mi się jechać na urlop. Mam nadzieję, że jak wrócę, to wszystko będzie już "urośnięte".
Ale uszy do góry...co nas nie zniszczy to nas wzmocni....
No!
____________________
Marta /Finka/
Zielony Punkt - ogród Finki