Mam poważny problem związany korą

. Nie chodzi o korę jako taką lecz o ptaki. Pomimo, że mieszkam w dość wietrznym miejscu, to jeszcze nie zdarzyło się aby wiatr rozdmuchał mi korę, natomiast regularnie robią to ptaki, a konkretnie kosy. Rozgrzebują mi całą korę w poszukiwaniu robaków, w dodatku w ogóle nie boją się ludzi, uciekają dopiero gdy podejdzie się do nich na 2-3 metry. Para kosów zamieszkuje "busz" na sąsiedniej, niezabudowanej działce i pewnie się nie wyprowadzi dopóki sąsiedzi nie zaczną budować. Te dwa małe dranie potrafią mi tak przeczesać rabaty, że gdy wracam po całym dniu nieobecności, to ogród wygląda jakby ktoś wrzucił do niego ze 100 mini-granatów. Kora leży w promieniu 2 metrów od rabat, na trawniku, na chodnikach, na tarasie, a na rabatach jest "przemielona" z ziemią, w której widnieją mikro-leje jak po bombach

. Nie mam już sił tego wszystkiego wciąż sprzątać. Dodam, że te kosy nie są zupełnie zainteresowane grzebaniem w samej ziemi, w tej samej, która znajduje się pod korą, tylko w samej korze. W miejscach gdzie nie ma kory, tylko sama, nawet najżyźniejsza ziemia, jak w warzywniaku, gdzie roi się od glizd, ptaki nie urzędują. Gdy nasypię na nią kory, buszują w niej jak wariaty.
Uprzedzam od razu nasuwającą się radę, że mam już kota, który niestety nie załatwia problemu. Ptaki buszują w ogrodzie gdy np. w upalny słoneczny dzień kot śpi w chłodnym domu, albo od godz. 4-5 rano, gdy kot jeszcze nie wypuszczony, albo kiedykolwiek, gdy kot sobie gdzieś pójdzie lub urzęduje w jednej części ogrodu, to one w przeciwległej. Raz jeden wymkął się cudem spod kocich pazurów, zabrakło chyba kilka milimetrów....
Tak samo zachowują się w stosunku do ludzi. Przegonione w jednej części ogrodu, za chwilę pojawiają się z uporem maniaka w drugiej części, gdzie akurat nikogo nie ma.
Czy są jakieś sposoby na humanitarne odstraszenie kosów od mojej kory? Jeśli nie, to chyba będę musiała kupić wiatrówkę....
Od kilku dni rzucam w ich kierunku małymi kamieniami i kawałkami drewna. Zmieniło się tyle, że odlatują gdy widzą kogoś z nas z odległości 10 metrów, a nie 2.
Kory nie chcę się pozbyć, przede wszystkim ze względu na jej ochronę przed utratą wilgoci. Mam młody, dopiero co założony ogród w bardzo ciepłym i suchym klimacie południowo-zachodnich Niemiec (region uprawy wina), więc woda w ziemi jest u mnie na wagę złota. Nie chcę jej też zamienić na żwirek, bo on zupełnie nie pasuje do stylu, w jakim utrzymany jest cały ogród.
Bardzo proszę o jakieś rady, bo zwariuję z tymi ptaszyskami!