W pracy podgladałam Hosty, paprocie i kwiatki, ślicznie to wszystko wygląda. Ten ogród trochę taki zaczarowany, ma fajny klimat i aż wierzyć się nie chce, że bywasz w nim tylko w weekendy. Zadbany, czyściutki, bogaty w zdrowe i ciekawe rośliny. Dla mnie bomba

Śliczna ta hosta great expectations. Pamiętasz jak fizycznie wysoka ona rośnie? Szukam jakiejś fajnej na drugi rządek do cienia za domem.

Aga moje Nigry jeszcze nie przycięte, ciągle zapowiadali opady i bałam się ciąć. W tę sobotę może wreszcie się uda. Jak zrobię aktualne fotki to pokażę. Trochę się te tyły pod ruderą za płotem zazieleniły.

Jolanka, ja wczoraj padłam przed 21-ą, poszłam spać. Zaraz sobie do Ciebie zajrzę, co tam namahałaś.

Ola, jak wiele osób, miejsc tzw. pier...ków na zdjęciach nie ma, ale zapewniam Cię, że takie też są. Rośliny muszą sobie radzić, bo za bardzo nie mam czasu o nie dbać. Staram się wybierać rośliny, którymi nie trzeba się za bardzo zajmować. Przez te ograniczone możliwości czasowe raczej nie będzie u mnie bukszpanów ani żywopłotu liściastego, bo trzeba je regularnie ciąć, a na to trzeba czasu. Pod płotem wsadzę w tym roku (wreszcie!) po prostu szmaragdy. Przynajmniej będzie coś zimozielonego.

Inka ta hosta zmienna jest jeżeli chodzi o wybarwienie, teraz jest chyba najładniejsza, potem liście będą się rozjaśniać. Rozmiarowo docelowo jest raczej z tych większych, ok. 50 do 60 cm wysokości. Poza tym należy do grupy tzw. lubiących kaprysić, tzn. może powoli się rozrastać.

dzięki. Podoba mi się jej wybarwienia. Czyżby odpisywanie na O przy porannej kawie? Rano jeszcze idzie się tu normalnie dostać.

To najlepsza pora - nic się nie zacina Macham porannie!

Anulko ja Ci znowu będę dziurkę wiercić w brzuchu o te Twoje śliwy Napisz proszę czy one są szczepione na podkładce? Bo jak dzwonię do szkółek w poszukiwaniu, to zazwyczaj wdaję się w dziwne rozmowy z Panami/Paniami szkółkarzami i nie wiem o co kaman?
Wiesz coś na ten temat bardzo doskonała Ogrodniczko, hę?

Mam dzisiaj taką niespodziankę dla mojego dziecka.
Na terenie naszego zakładu okociła się dzika kotka i mamy kociaczki. A w zasadzie mieliśmy, bo te które nie zostały adoptowane pojechały dzisiaj razem z mamą do kociej fundacji. A ten mały rudasek będzie mój. Na razie siedzi od rana u mnie na kolanach pod biurkiem owinięty w jakieś szmateczki. Nie mogę go ani na chwilę odłożyć do specjalnie przygotowanego pudełeczka, bo zaraz miauczy rozpaczliwie.
Tak więc siedzę szóstą godzinę z kotem na kolanach.
Nic więcej nie piszę, bo zarobiona jestem. Pozdrawiam