Dzisiaj byłam na wsi, po tygodniu opadów w końcu zrobiło się cieplej a przede wszystkim suszej choć ziemia namoczona na maksa, gliniasta, ciężka pojęcia nie mam kiedy to wszystko wyschnie
Pod dom niestety nie dojechaliśmy, środkiem drogi płynął sobie regularny strumyk, który ją kompletnie zniszczył, dziury pewno by i można na biedę jakoś objechać, co eM usiłował zrobić, jednak błoto nie pozwoliło na to i z mety zakopaliśmy się w nim po uszy
Nie mam pojęcia kiedy to ogarniemy.
Samochód został pod domem sąsiada.
Nie lepiej było na ogrodzie, na pierwszy rzut oka wszystko OK, jednak pomimo słonka i ładnej pogody, wszędzie płynące strumyki, pod nogami woda chlupie, na rabatach co prawda woda już nie stoi jednak mokro i gliniana breja, pewnie niektóre roślinki tego nie przetrzymają

al cóż na niektóre rzeczy nie mamy wpływu.
Pewno jak bym była tam na co dzień to niektórych zalań można by uniknąć albo ograniczyć ich skalę a tak woda płynęła jak chciała.
No cóż mam tylko nadzieję, że już w końcu zrobi się ładnie i powoli jakoś to wróci do normy.
Na ile się dało to trochę ogarnęliśmy te potoczki. Wody na drodze zlikwidować szans nie było( urok działki w dolince ) jednak udało się nią tak pokierował, że przynajmniej na ogród się już nie wylewała. I strumyczki tu i tam powoli zaczynały zanikać.