
są takie miejsca na Ziemi, z których nie chce się wracać ... i nie musi to być skąpana w słońcu Dominikana

... może to być mały domek z nostalgicznym ogródeczkiem w Komorowie



... Anula z Pawłem stworzyli takie miejsce ... gdzie czas się zatrzymuje a pogoda nie jest ważna ...
wyrwany pędzącemu życiu weekend był bossski i Seba zabijesz mnie bo zdjęć prawie nie poczyniłam ...
za to mogę napisać, że:
na "brzozowej" na dobre zadomowił się kolor ... szalejąca kocimiętka (no szalejąca bo moja niby ta sama a 10 razy mniejsza w kwili obecnej

) wplata się w soczystą zieleń berberysu ... ponad leciutko powiewają sobie ostróżki ... jedna nie powiewa bo jest sztywniarą

ale jakie ona ma kwiaty ... mięsiste w pięknym lila ... Anula obfoć to bo ja idiot nie obfociłam

... z brzegu leniwie jakaś kostrzewa sobie wyłazi na podjazd a co ... nie może ?

... a to tylko skrawek z całości
ławeczki pilnowane przez amorki i ... pod parasolem białej róży zapraszają ... nawet jak wieje i jest zimnawo

...
trawki bardzo lubią Anulę bo starają przypodobać pańci

... te małe i te duże ... konkurują z nimi róże ... bardzo konkurują ...
gdzie się nie spojrzy tam a to ptaszek przycupnie ... a to amorek swą bielą i niewinnością zauroczy ... a to gra zieleni zaczaruje ...
wspominałam ... nie chce się wizyty w takim zakątku kończyć



...
ale czeba

... no to już jestem w domu i mam focha na wszystko ... bo ani rabaty nie takie

... ani pokoje nie takie ... teraz mus działać ... działać i działać ... na szczęście u Anuli baterie podładowane po sam korek więc siły i entuzjazmu jest moc
Anulka i chopaki

dziękujemy za ten super czas



...