Pierogi robię metodą babciną, bo i ja babcia. Ale musimy się kiedyś skrzyknąć. W tej chwili ogród doiero nabiera bartw. I to ekspresowo. Było spóźnienia w ogrodzie 3 tygodnie, teraz został już tylko jeden tydzień. Szalony rok.
Dzisiaj jestem po trzydniówce pod gruszą, ogarnęłam co nieco, żeby ludzi nie straszyć.
Ostatnie truskawki zjadłam, sadzonki wywaliłam do kompostownika. Nie dość , że były już 4 rok, to jeszcze przymarzły, niewiele ich miałam, na polizanie.
W to miejsce już poszła fasola szparagowa, i cukinia. Jeszcze kawałek pozostał, chyba na buraczki. Na jesienną botwinkę. Do kwitnienia sposobi się rudbekia lśniąca i jeżówki. Róże rabatowe w rozkwicie. Borówka dojrzewa. Poza tym pomidory w szklarni, ale późno sadzone, wielkiego zbioru nie spodziewam się, ot, żeby były na porównanie z tymi kupowanymi, niby bez oprysków.
Jak nigdy dotąd grasowała u mnie ćma bukszpanowa. Wywaliłam 3 duże krzaczory. Miałam je i tak usunąć, bo sąsiadce zasłaniały porzeczki czarne. W to miejsce jesienią posadze też swoje porzeczki obok.
Tak to jest w ogrodzie ROD. Trzeba się umawiać co do priorytetów za płotem.