Miałam wolną sobotę, więc zostało zaplanowane sprzątanie liści. Przy naszej ilości już sporych drzew i krzewów, czekamy cierpliwie jak większość spadnie, bo robimy w danym miejscu raz sprzątanie. A jak okazało się, że dostałam jeden dzień na porządki w gratisie to 12 listopada ogłosiłam Narodowym Dniem Zbierania Liści.
Drzewa niestety nie wiedziały o tych planach, więc się zaskoczone były, niektórym musiałam nieco pomóc się odzienia pozbyć. Z reguły pomogło mocniejsze otrzepanie. Oj, taki pierwiastek rozsądku z lenistwem pomieszany się odezwał.
Świętowanie było huczne, dwie dmuchawy na raz pracowały, a przez chwilę to nawet razem z kosiarką, bo młodego do świętowania matka zmusiła. Sąsiedzi chyba odczuli tą imprezkę troszkę, ale oni nie pracują lub drzew nie mają.
I zobaczcie co "perfekcyjna rodzinka zrobiła".
Przed świętowaniem.
I po. Z reguły wygląda to inaczej po imprezkach
